Po ss4
Ponieważ nie udało się dakarowemu personelowi medycznemu uleczyć Benediktasa, nocne kroplówki i lekarstwa za bardzo nie pomogły w walce z panującym tu „Peruwiańskim“ wirusem, plan na dzisiaj mógłbyś tylko jeden! Przeżyć, stracić jak najmniej się da i w sprawnym aucie zameldować się na mecie. Odcinek był miejscami dość trudny nawigacyjnie, szczególnie w korytach wyschniętych rzek, ale to poszło ok. Raz zatrzymały nas bardzo miękkie wydmy w zasadzie na początku odcinka i tam straciliśmy sporo czasu i raz zmienialiśmy przebite kolo. Znowu, niestety, książka drogowa nie była najlepsze i pare razy trafiliśmy na zupełnie nieopisane dziury czy kompresje co nie było najmilsze dla naszych kręgosłupów. O kiepskim przygotowaniu roadbooka, wczoraj boleśnie przekonali się ubiegłoroczny zwycięzca Dakaru Carlos Sainz , który w taka właśnie potężną , nieopisana w roadbooku dziurę wpadł kompletnie demolując zawieszenie swojego Mini, oraz Sebastian Loeb który stracił prawie ok 30 min na szukanie waypointa w miejscu, w który mówiąc delikatnie książka drogowa nie była zrobiona z dużą precyzją 🙂
Najważniejsze dla nas ze auto jest całe, Benediktas już trochę odżył, więc dzisiaj tylko przejrzymy Toyote ( to jest etap maratoński, musimy sami wszystko zrobić, nasi mechanicy zostali na biwaku w Araquipie i mają zasłużony odpoczynek), ja przygotuje roadbooki i jutro dalej walczymy.