SPOTKANIA Z PSYCHOLOGIEM
Wczytajcie się w to co radzi nasza psycholog Jolanta.
Pandemia radykalnie zmieniła nasz świat. Zmieniła wszystkie dziedziny naszego życia. Zmienił się nie tylko otaczający nas świat, ale także my sami. Wiele zwykłych rzeczy zniknęło z naszego codziennego życia.
Brak możliwości przewidzenia, jak będzie wyglądało nasze życie w nadchodzących miesiącach, jest dla wielu stresujący. Ludzka psychika ma trudności z przystosowaniem się do świata, którego nie można przewidzieć. Wiele zwykłych czynności wykonujemy automatycznie: rzadko myślimy o tym, co musimy zrobić w ciągu następnych kilku sekund, kiedy poruszamy się po naszym mieszkaniu, jedziemy samochodem zwykłą trasą, wykonujemy proste prace domowe. Nasze mózgi działają automatycznie, zgodnie z założonym modelem rzeczywistości. Stworzenie modelu rzeczywistości upraszcza i ułatwia nasze działania, pozwala oszczędzać energię potrzebną do codziennego funkcjonowania. Kiedy nasz model nie działa – doświadczamy stresu. Im więcej nieznanych, trudnych do przewidzenia rzeczy dzieje się wokół nas, tym stres jest większy.
Aby przetrwać i nie załamać się, musimy stworzyć nowy model rzeczywistości, zdobyć nowe nawyki.
Zapraszamy Państwa do wspólnego uczenia się nowych umiejętności, pomagających w przetrwaniu kryzysu. Będziemy się spotykać w zakładce „Spotkania z psychologiem”, ucząc się, jak pomagać sobie i innym, jak pomimo trudności nauczyć się doświadczać pełni życia, przeżywać radości i straty, wszystko, co przyniesie nam życie. Jak nie stracić nadziei i wiary.
Najnowsze artykuły u dołu ⬇️
Jak możesz pomóc sobie przetrwać kwarantannę?
We współczesnej rzeczywistości otaczają nas złe informacje. Wielu z nas zaczyna dzień od sprawdzenia najnowszych wiadomości. Chcemy wiedzieć, co się wokół nas dzieje. Wydaje nam się, że w ten sposób będziemy czuć się pewniej i bezpieczniej. Jednak ciągłe bombardowanie złymi wiadomościami zwiększa niepokój, powodując napięcie i stres. Gdy nie ma przeciwwagi dobrych wiadomości, nasza wiedza nie zwiększa poczucia bezpieczeństwa. Dlatego, aby zmniejszyć odczuwany stres, eksperci zalecają ograniczenie dostępu do mediów, radzą by wyznaczyć jeden stały czas na sprawdzanie wiadomości z zaufanego źródła informacji. Wskazane jest ograniczenie dzielenia się informacjami o pandemii z przyjaciółmi, znajomymi lub współpracownikami.
Staracie się nie być sami, utrzymujcie kontakt z bliskimi, nawet jeśli jedyny możliwy sposób to komunikacja na odległość. Komunikujcie się częściej ze swoimi bliskimi i przyjaciółmi. Dzwońcie, podczas rozmów przez telefon korzystajcie z opcji połączeń wideo – taka komunikacja daje więcej pozytywnych emocji niż komunikatory tekstowe.
Piszcie pamiętniki. Pisanie, zwłaszcza odręczne, pomaga zmniejszyć napięcie i stres.
Czytajcie beletrystykę. Badania wykazały, że czytanie książek jest znacznie skuteczniejsze w zmniejszaniu poziomu stresu niż np. słuchanie muzyki relaksacyjnej, granie w gry czy picie ciepłych napojów.
Obserwujcie swoje emocje, nie negujcie ich. Dzielcie się nimi ze swoimi bliskimi i przyjaciółmi.
Postarajcie się dostrzegać pozytywne aspekty nawet w najtrudniejszych sytuacjach, przyglądajcie się sytuacji pod bardziej korzystnym dla was kątem. (np. „Nie mogę podróżować po świecie, ale mogę zrobić w domu wiele rzeczy, które odkładałem od lat”.
Jeżeli zauważycie, że pomimo wszystkich waszych wysiłków, wasze samopoczucie psychiczne pogarsza się, jeżeli odczuwacie potrzebę rozmowy, podzielenia się swoimi przeżyciami z dyskretną, bezstronną osobą – skontaktujcie się z psychologiem.
Stres osłabia naszą odporność na choroby.Jakie cechy osobowości pomagają nam chronić się przed chorobami?
Stres – częsty, długotrwały, lub krótkotrwały, ale intensywny – osłabia odporność naszego organizmu na choroby. Stres to napięcie emocjonalne, które objawia się, jako odpowiedź na silny bodziec wewnętrzny lub zewnętrzny.
Umiejętność ochrony przed czynnikami stresogennymi zwiększa naszą odporność. Stres zaburza nasz układ odpornościowy, negatywnie wpływa na nasze tkanki i narządy wewnętrzne. Lista chorób, które pojawiają się w odpowiedzi na stres, jest bardzo długa. Mówi się, że nie ma chorób całkowicie niezależnych od naszego stanu psychicznego.
Badania wykazały, że im bardziej dana osoba jest narażona na stres, tym większe jest prawdopodobieństwo, że zachoruje. Ludzie będący w stanie stresu dłużej chorują i trudniej wracają do zdrowia. Osoby znerwicowane są bardziej narażone na rozwój chorób autoimmunologicznych. Osoby, które mają skłonność do tłumienia emocji, odczuwają poczucie beznadziejności, brak motywacji do działania, są zbyt opiekuńcze, mają skłonność do brania odpowiedzialności za innych, przejawiają dużą chęć kontroli nad innymi, są nieufne, niechętne do dzielenia się swoimi doświadczeniami, również częściej chorują. Zaobserwowano, że niektóre wydarzenia życiowe również zmniejszają odporność na choroby. Negatywny wpływ na odporność ma strata (ukochanej osoby, pracy, mieszkania), samotność, długotrwała i samotna opieka nad bliską osobą z demencją lub chorobą Alzheimera, opiekowanie się chorym z ciężką chorobą onkologiczną, praca zmianowa, ciągły stres.
Mimo, że w taki czy inny sposób dostosowujemy się do stresujących okoliczności, proces ten wymaga dużego nakładu sił, w wyniku tego spada nasza odporność na choroby. Dlatego bardzo ważne jest, by umieć radzić sobie ze stresem we właściwy sposób. Odporność na stres zależy nie tylko od umiejętności jego redukcji i pozytywnego myślenia. Ostatnio przeprowadza się coraz więcej badań, w celu wyjaśnienia, które cechy osobowości mają wpływ na zwiększenie odporności, a które mogą ją obniżać.
Osoby mniej chorujące są:
– Uważne wobec sygnałów płynących z ich ciała. Mają zdolność rozpoznania oznak zmęczenia, dyskomfortu, bólu, przyjemności. Umieją rozpoznawać i nazywać swoje emocje.
– Są otwarte. Umieją otwarcie mówić o swoich potrzebach, poprosić o pomoc. Opowiadają innym o swoich przeżyciach, dzielą się swoimi doświadczeniami z innymi, zwłaszcza w sytuacjach stresowych. Umieją wyznaczać granice.
– Posiadają zajęcia, które ich interesują, są zaangażowane w jakąś działalność, mają poczucie kontroli nad własnym życiem. Problemy postrzegają, jako wyzwanie.
Takie osoby posiadają:
Umiejętność nawiązywania i budowania długotrwałych relacji opartych na miłości i szacunku. – Pomagają innym. Są aktywne społecznie. Są wszechstronne i dobrze zorganizowane.
Są uważne wobec siebie, innych i otaczającego świata.
Należą do wspólnoty religijnej i aktywnie uczestniczą w życiu tej społeczności.
Ważnym warunkiem zdrowia jest też posiadanie dobrej, skutecznej sieci wsparcia społecznego.
Istnieją dowody na to, że pracując ze sobą we właściwy sposób, konsekwentnie zmieniając siebie, możemy rozwinąć w sobie pewne cechy psychiczne i osobowościowe, które pozwolą zmniejszyć naszą skłonność do stresu, wzmocnić układ odpornościowy, oraz wpłynąć na nasz ogólny stan zdrowia.
Dar wolontariatu. Jak pomagając innym pomagamy sobie.
Wolontariat zaczyna się tam, gdzie kierując się wewnętrznymi przekonaniami, jesteśmy gotowi nieodpłatnie, bezinteresownie, z własnej inicjatywy nieść pomoc nieznajomym ludziom.
Wolontariusz nie otrzymuje wynagrodzenia za swoją pracę, ale nie oznacza to, że nie otrzymuje on żadnych korzyści ze swojej działalności. To, co otrzymujemy dzięki wolontariatowi, zależy od naszego zaangażowania w działalność i celów, do których dążymy.
Specjaliści zauważają, że do wolontariatu zachęca ludzi poczucie obowiązku, przekonania religijne, poczucie własnej wartości, dobry przykład innych osób, wpływ otoczenia, korzyści społeczne.
Wolontariat, który pozwala nam kontaktować się z innymi ludźmi, zaspokaja potrzebę bycia użytecznym dla innej osoby, dążenia do rozwoju osobistego. Na pytanie, dlaczego zdecydowali się na wolontariat, wolontariusze najczęściej wymieniają takie powody, jak: możliwość poznania ludzi o podobnym światopoglądzie, możliwość spędzenia czasu w wartościowy, pożyteczny sposób, możliwość spróbowania czegoś nowego, poznania różnych ludzi, chęć sprawdzenia swoich umiejętności, zrobienia czegoś dla innych, obowiązek religijny.
Na ogół deklaruje się, że nie mamy zamiaru czerpać korzyści z wolontariatu. Mimo to, wolontariat przynosi korzyści nie tylko tym, którym wolontariusze pomagają, ale także samym wolontariuszom. Wolontariat rozwija odpowiedzialność, kreatywność, uczy samodzielnego myślenia i umiejętności działania w grupie. Cena wolontariatu to wysiłek, energia, czas, emocjonalne zaangażowanie się w sytuacjach kryzysowych.
Świadomy wolontariat wymaga determinacji, siły duchowej i psychicznej, zrozumienia, wrażliwości, cierpliwości i dojrzałości emocjonalnej.
Korzyści, jakie otrzymuje wolontariusz, to społeczna akceptacja, wdzięczność osób, którym pomaga, zdobycie nowych kompetencji, możliwość nawiązania nowych znajomości, rozwój umiejętności interpersonalnych oraz doskonalenie umiejętności komunikacyjnych. Wolontariat wzmacnia poczucie własnej wartości, uwrażliwia na potrzeby i uczucia innych ludzi, rozwija empatię, pomaga uzyskać głębszą świadomość swojej wiary.
Wolontariat długoterminowy ma pozytywny wpływ na samopoczucie psychiczne ludzi. Kontakt z osobami o podobnych poglądach pomaga stworzyć naturalną sieć wsparcia społecznego, która chroni przed stresem, depresją, poczuciem osamotnienia, co pozytywnie wpływa na zdolność człowieka do zachowania równowagi psychicznej w sytuacjach kryzysowych, pomaga nadać sens trudnościom życiowym. Wolontariusze są bardziej zadowoleni ze swojego życia i łatwiej dostrzegają pozytywne aspekty swojego życia.
Wolontariat to nie tylko czynność wykonywana ze względu na wpis do CV lub wzmiankę w prasie, to sposób na życie. Ma on największy sens, gdy zdamy sobie sprawę, że robimy to nie tylko dla innych, ale również dla siebie. Doskonaląc wpływamy na ulepszanie otaczającego nas świata.
Zanim rozpoczniecie wolontariat, zadajcie sobie pytania: Dlaczego chcę zostać wolontariuszem? Po co to robię? Dla kogo to robię? Jaki jest mój cel? Co chciałbym osiągnąć poprzez wolontariat? Jakie prace chciałbym wykonywać? Jakie zadania mógłbym wykonywać z radością?
Wolontariat, który jest spójny z waszymi zainteresowaniami i celami, będzie bardziej wartościowy i korzystny dla tych, którym ma służyć.
Jak pomóc dzieciom przetrwać kwarantannę? (I)
Zanurzeni w pandemicznej codzienności, czasami zapominamy, że w pobliżu nas są dzieci, które również przechodzą przez ten trudny okres. Dla dzieci jest to trudne nie tylko z powodu ograniczeń, jakie nakłada na nie wyjątkowa sytuacja, ale także dlatego, że często dzieci nie mogą nam opowiedzieć, o tym przez co przechodzą, a my nie zawsze wiemy, jak je usłyszeć i uspokoić.
Obraz świata dziecka zależy od tego, jak jego opiekun widzi świat, jakich emocji doświadcza i jak pokazuje to dziecku.
Aby zrozumieć, jak czuje się Twoje dziecko, przyjrzyj się sobie. Jak przechodzisz przez ten niezwykły okres? Może zaczynasz dzień od informacji o koronawirusie? Nieustannie omawiasz statystyki pandemii, dyskutujesz o chorobach krewnych i znajomych? Regularnie sprawdzasz wiadomości i posty w sieciach społecznościowych? A może w obecności dzieci rozmawiasz o statystykach zgonów na koronawirusa, śmiertelnych przypadkach w środowisku Twoim lub Twoich znajomych? Opowiadasz rodzinie o dramatycznej sytuacji w szpitalach, na oddziałach ratunkowych? Czy może dyskutujesz w rodzinnym gronie o zbliżającym się kryzysie finansowym?
Kiedy jesteśmy zirytowani, niespokojni, zdezorientowani, zagubieni, zdesperowani, możemy być pewni, że ten stan wkrótce przejdzie na osoby wokół nas, zwłaszcza na dzieci.
Nawet, jeśli dziecko bawi się gdzieś w pobliżu, prawie nie zwracając uwagi na rozmawiających dorosłych, nie oznacza to, że nie bierze udziału w tej rozmowie. Słyszy ono wszystko i bez możliwości omówienia tego, co usłyszało, zrozumiało, co czuło, słysząc rozmowy dorosłych, stara się wytłumaczyć sobie sytuację w ramach swojej wiedzy. Wyjaśnienia, jakich sobie udziela często zwiększają jego niepokój.
Dzieci zwykle nie mówią o swoim niepokoju bezpośrednio. Odczuwany niepokój mogą pokazywać w nie zawsze w zrozumiały dla dorosłych sposób. Mogą stać się nieposłuszne, zacząć zachowywać się tak, jak to robi ich młodsze rodzeństwo, jak dzieci znajdujące się na wcześniejszym stadium rozwoju, mogą płakać, krzyczeć, rzucać rzeczami, bić się, rozmawiać o przerażających potworach, które osiedliły się w ich domach, ciąć i rwać papier, opowiadać o „dziwnych” uczuciach, nocnych koszmarach i strachach itp. Dzieci starają się wyjaśnić, co się z nimi dzieje, poprzez znane im zjawiska, możemy wówczas usłyszeć od nich wiele historii, w których przeplatają się fantazje i rzeczywistość. Starajcie się uważnie słuchać dziecka. Dowiedzcie się, jak ono widzi obecną sytuację. Nie lekceważcie jego narracji. Ostrożnie wypytajcie, co ono czuje, o czym myśli. Jeżeli dziecko nie chce odpowiadać – nie każcie mu mówić.
Miejcie oko na to, w co i jak bawią się wasze dzieci. Czy w ich grach pojawiły się tematy śmierci, choroby i straty? Czy próbują odtworzyć sytuacje kwarantanny w swoich zabawach? Jakie nowe elementy pojawiły się na ich rysunkach? Jeśli macie czas, aby wziąć udział w zabawach dzieci, bawcie się razem, skorygujcie je, wprowadźcie elementy uspokajające dziecko.
Bezpieczni bliscy są głównym źródłem poczucia bezpieczeństwa dziecka. Zanim porozmawiacie z dzieckiem o pandemii, spróbujcie odzyskać równowagę, zrozumieć swoje podejście do sytuacji, znaleźć elementy, które was uspokajają. Jeśli nie możecie tego zrobić samodzielnie, porozmawiajcie z bliską osobą, z którą czujecie się bezpiecznie, stabilnie, albo zwróćcie się do specjalisty.
Rozpoczynając rozmowę z dzieckiem, nie spieszcie się, dajcie sobie czas na przemyślenie tego, co powiecie. Nie starajcie się być wszechwiedzący. Jeśli czegoś nie wiecie, miejcie odwagę przyznać się, że nie wiecie. Wasza narracja, użyte słowa i pojęcia muszą być dostosowane do wieku dziecka, jego dojrzałości, bagażu słów i pojęć, których używa.
Znajdźcie odpowiedni czas i miejsce na rozmowę. Spróbujcie powiedzieć prawdę, opierając się na faktach zaczerpniętych z wiarygodnych źródeł. Nie udostępniajcie dzieciom niezweryfikowanych informacji i plotek. Powiedzcie im, dlaczego musimy zostać w domu, przestrzegać ograniczeń kwarantanny. Wyjaśnijcie dzieciom, czym jest covid, koronawirus, jakie są objawy choroby, co zrobić, gdy ktoś z rodziny zachoruje, kto należy do grupy ryzyka i dlaczego.
Powiedzcie dzieciom, jakich metod ochrony przed wirusami używacie, jak pomagają one wam chronić siebie, jak dbacie o ochronę dzieci, jak one same mogą się chronić. Porozmawiajcie o higienie, myciu rąk, dezynfekcji, pokażcie, jak to prawidłowo robić. Wyjaśnijcie, jak prawidłowo zakładać, nosić i zdejmować maskę ochronną, pomóżcie ją dopasować się do twarzy dziecka.
Opowiedzcie dziecku, jak radzicie sobie z lękiem. Wspólnie poszukajcie, co każdy członek rodziny może mieć korzystnego, pozytywnego w tej sytuacji. Wymyślcie nowe rodzinne rytuały, które pomogą zapewnić poczucie stabilności, przewidywalności.
Jak odpowiadać na pytania dzieci o wirusie, kwarantannie, chorobie, pobycie w szpitalu, śmierci?
Każda nieznana dotąd sytuacja stawia przed nami szereg pytań. Pandemia, kwarantanna, groźba zarażenia się wirusem powodują wiele niepokoju. Zadając pytania, staramy się dowiedzieć jak najwięcej o zaistniałej sytuacji i dzięki temu zmniejszyć poziom niepokoju. Nasze dzieci postępują podobnie. One też zadają więcej pytań.
Bądźmy przygotowani, aby na nie odpowiedzieć, dostosowując odpowiedzi do ich wieku. Nawet, jeśli pytania waszego dziecka dopadną was w niewłaściwym miejscu i czasie, spróbujcie wrócić do odpowiedzi, wówczas, gdy będzie można na nie odpowiedzieć w sprzyjających warunkach.
Wielu z was już miało do czynienia z prostymi i jednocześnie bardzo trudnymi pytaniami dzieci: Co to jest wirus? Czy będę chory? Czy ty zachorujesz? Kiedy będę mógł odwiedzić moich dziadków? Dlaczego nie możemy odwiedzić cioci w szpitalu? Dlaczego mama płacze, rozmawiając z babcią? Czy ty umrzesz? Czy ja mogę umrzeć? Dlaczego jestem niebezpieczny dla mojej babci?
Mówiąc o wirusie, starajcie się wyjaśnić to jak najprościej i dostarczyć dziecku możliwie jak najwięcej uspokajających informacji: „Wirusy to tak małe organizmy, że możemy je zobaczyć tylko pod bardzo silnym mikroskopem. Zwykle przemieszczają się w powietrzu. Wokół nas zawsze są wirusy. Niektóre z nich nie są dla nas niebezpieczne, ale inne są bardzo niebezpieczne. Koronawirus, o którym tak dużo teraz słyszysz, jest bardzo niebezpieczny. Przenosi się z jednej osoby na drugą i powoduje ciężką chorobę, dlatego musimy uważać, aby się nie zarazić i nie zarazić kogoś. W tym celu często myjemy ręce, zakrywamy usta i nos maseczkami, nie spotykamy się ze znajomymi, nie odwiedzamy chorych w szpitalu, nigdzie nie wychodzimy. Ale już są szczepienia przeciwko koronawirusowi i im więcej osób zostanie zaszczepionych, tym mniej osób zachoruje i nie będziemy musieli być tak bardzo ostrożni. „
Nie ma potrzeby okłamywać dziecka, zapewniając go, że ono, ty lub ktoś z rodziny nie zachoruje. Lepiej jest powiedzieć prawdę, że jest taka szansa, ale robicie wszystko, co w waszej mocy, aby temu zapobiec i zachęcajcie swoje dzieci, aby robiły to samo, żeby jak najbardziej chronić siebie i innych. Jeszcze raz wyjaśnijcie dziecku, co może ono zrobić, aby być bezpieczniejsze.
Jeśli dziecko jest smutne, bo nie może spotkać się z przyjaciółmi, powiedz mu, że rozumiesz jego smutek, że również jesteś smutny, ponieważ nie możesz spotkać się z przyjaciółmi i rodziną, pomóż dziecku wymyślić sposób, w jaki może komunikować się z przyjaciółmi na odległość.
Kiedy ktoś z waszej rodziny jest chory i przebywa w szpitalu, powiedzcie o tym swojemu dziecku, zapewnijcie je, że lekarze zaopiekują się chorą osobą, że leczą go najlepiej jak potrafią i zrobią wszystko, aby wasza ukochana osoba wyzdrowiała. Nie podawajcie dzieciom szczegółów, ale również nie ukrywajcie faktu, że ktoś jest chory. Dziecko na pewno zauważy zaniepokojenie w rodzinie i, jeżeli nie dostanie wyjaśnienia, może wymyślić historie, które będą znacznie smutniejsze i bardziej przerażające niż prawda.
Czasami dziecko zaczyna pytać „Czy umrzemy?”, bo codziennie słyszy o nowych zgonach spowodowanych korona wirusem. W takim wypadku nie unikaj odpowiedzi ani nie kłam, że nigdy nie umrzemy. Lepiej jest powiedzieć: „Wszystko kiedyś się kończy. Kwiaty kiełkują, kwitną, więdną i opadają. Lato się kończy, jesień się kończy, nadchodzi zima, która kiedyś też się skończy. Każdy kiedyś umrze. Ale ani ja, ani mama (tata) ani babcia (dziadek) nie planujemy teraz umierać. Dbamy o siebie i ciebie, abyśmy mogli razem mieszkać jak najdłużej ”.
Kiedy dziecko słyszy, że dzieci mogą stanowić zagrożenie dla swoich dziadków, ponieważ mogą być nosicielami wirusa same nie mając objawów choroby, zaczyna się martwić i pyta, czy może ono spowodować śmierć dziadka. W tej sytuacji trzeba przede wszystkim zdjąć z dziecka winę za ewentualną chorobę dziadków. Powiedzieć mu, że dzieci i młodzież w ogóle mniej chorują, a osoby starsze zawsze są bardziej podatne na choroby, na koronawirusa też. Dlatego też teraz, gdy istnieje zagrożenie zachorowania na chorobę zakaźną, rzadziej odwiedzamy swoich dziadków i spędzamy z nimi mniej czasu.
Jeżeli dziecko zapyta, jak długo jeszcze będzie trwała kwarantanna, spróbujcie odpowiadać spokojnie, krótko. „Trudno jest powiedzieć ile jeszcze będzie trwała kwarantanna. Nikt nie może tego dokładnie przewidzieć. Myślę, że im dokładniej wszyscy będziemy stosowali się do ograniczeń, nie spotykali się z innymi, przestrzegali higieny, często myli ręce, nosili maseczki, tym krócej będzie trwała kwarantanna”.
Wasze dziecko może się martwić, że jeżeli wy zachorujecie, zostanie ono samo i nie będzie nikogo, kto mógłby się nim zająć. Zapewnijcie go, że nie zostanie samo, powiedzcie mu, z kim umówiliście się, żeby się zaopiekował dziećmi, na wypadek, jeżeli rodzice trafią do szpitala.
Zapewnijcie dziecko, że: „Dołożymy wszelkich starań, aby nikt z nas nie zachorował. W tym celu często myjemy ręce, nosimy maseczki, nie spotykamy się z przyjaciółmi, nie chodzimy do naszych dziadków, pracujemy zdalnie. “
„Gdyby ktoś z nas zachorował, wiemy, dokąd mamy się zwrócić, aby otrzymać pomoc. Często będziemy dzwonili do dziadków. Gdy pandemia się skończy obowiązkowo do nich pojedziemy. Teraz możemy do nich zadzwonić, wysłać im przygotowane przez nas upominki, zdjęcia lub filmik z naszego życia. “
Zanim odpowiecie na pytania dzieci, zastanówcie się dokładnie, jak sami rozumiecie tę sytuację, jaki macie pogląd na to co zachodzi i jakie informacje chcielibyście przekazać swojemu dziecku. Jeżeli w chwili obecnej nie znacie odpowiedzi, zawsze możecie odpowiedzieć, że poszukacie odpowiedzi i wówczas odpowiecie. Najważniejsze żebyście nie zapomnieli o swojej obietnicy.
Nawet, jeżeli dziecko kolejny raz zada wam to samo pytanie, nie unikajcie powtórzenia odpowiedzi. Zadając ciągle te same pytania, dziecko sprawdza, czy dobrze opanowało informacje.
Czym jest opieka paliatywna?
Słysząc, że dalsze leczenie bliskiej osoby nie jest możliwe i pacjent zostaje wysłany do szpitala opiekuńczego lub hospicjum w celu paliatywnego, objawowego leczenia, ludzie zwykle się gubią i nieliczni ośmielają się zapytać: A co to jest paliatywne, objawowe leczenie?
Najczęściej takie skierowanie jest odbierane, jako odmowa przez lekarzy dalszego leczenia i pozostawienie chorego na pastwę losu. Wielu uważa, że wysłanie do opieki paliatywnej jest wyrokiem śmierci, dlatego też często podejmuje się próbę ukrycia tej decyzji przed chorym, albo tłumaczy się mu bardzo ogólnikowo, co to znaczy „opieka paliatywna”. To często wzmaga niepokój chorego. Pogarsza jego psychiczne samopoczucie.
Kiedy ktoś decyduje się na przeniesienie bliskiej osoby do hospicjum lub domu opieki, często czuje się źle z tego powodu, że pogodził się z wyrokiem śmierci, że nie walczył wystarczająco długo i wytrwale, aby ratować życie bliskiej osoby.
Takich rozterek można by uniknąć, gdybyśmy wiedzieli, czym jest medycyna paliatywna i czym jest świadczona na wyspecjalizowanych oddziałach i hospicjach opieka paliatywna.
Określenie „opieka paliatywna” nie tylko przeraża pacjentów i ich bliskich, ale także wielu lekarzy ma trudności ze skierowywaniem pacjentów do opieki paliatywnej. Traktują skierowanie do opieki paliatywnej jako decyzję o ostatecznej odmowie leczenia. W wyniku tego pacjenci często są wysyłani na leczenie paliatywne bardzo późno, po tym jak objawy choroby się nasilają, a organizm jest wyczerpany bezsensownym cierpieniem.
We współczesnym świecie łatwiej jest zrozumieć i zaakceptować walkę o życie pacjenta do ostatniego tchu, przy użyciu do tego wszelkich możliwych środków, niż zrezygnować z leczenia systemowego i zaopiekować się pacjentem tak jak on tego oczekuje. Często się walczy z nieuleczalną chorobą pomimo cierpienia chorego, a nawet jego wyraźnych protestów, próśb pozwolenia mu na przeżycie reszty życia bez uporczywej terapii i niekończących się bolesnych, wyczerpujących zabiegów. Z psychologicznego punktu widzenia, można to łatwo wytłumaczyć: działając, uspokajamy się, tłumimy niepokój i strach, które nas ogarniają na myśl o stracie bliskiej osoby. Działanie daje nam wiarę, że zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, aby ocalić życie człowieka. Jesteśmy przekonani, że życie ludzkie jest najwyższą wartością i czasami nie ma znaczenia, że w ferworze walki o życie zapominamy o takim jego parametrze, jak jakość. Tymczasem skierowanie do opieki paliatywnej oznacza, że chora osoba nie jest pozostawiona sama sobie, że o nią się troszczy, że się dba o jakość jej życia.
Głównym celem opieki paliatywnej jest utrzymanie jakości życia na jak najwyższym poziomie pomimo postępowania choroby. Światowa Organizacja Zdrowia definiuje opiekę paliatywną jako aktywną, wszechstronną i całościową opiekę nad pacjentami chorującymi na nieuleczalne, postępujące choroby w końcowym okresie życia. W opiece paliatywnej zwraca się uwagę na kontrolowanie i złagodzenie takich objawów choroby jak duszność, ból, swędzenie, nudności oraz zaspokojenie podstawowych potrzeb fizycznych, społecznych i psychicznych, oraz duchowych pacjentów. Dzięki temu pacjenci mogą czuć się bezpieczniej i z godnością znosić ciężar choroby, stopniowo wyczerpującej biologiczne rezerwy ich organizmu. W opiece paliatywnej przywiązuje się dużą wagę do komfortu psychicznego i poczucia bezpieczeństwa chorego.
Kiedy nie ma szans na wyleczenie, jest szansa by nauczyć się przeżyć każdy dzień najlepiej jak potrafisz. Właśnie do tego dąży się w opiece paliatywnej, kiedy chorym opiekują się nie tylko wykwalifikowani lekarze, pielęgniarki, ale również psycholodzy, pracownicy socjalni, osoby duchowne. Celem medycyny paliatywnej jest zapobieganie i radzenie sobie z cierpieniem pacjenta poprzez identyfikację objawów na wczesnym etapie, przewidywanie pojawienia się nowych problemów zdrowotnych, leczenie nie tylko objawów somatycznych, ale także rozwiązywanie problemów psychospołecznych i duchowych chorego. Opieka paliatywna oferuje całościowy system wsparcia dla pacjentów, aby mogli w miarę możliwości cieszyć się życiem, mimo ograniczeń, jakie nakłada na nich postępująca choroba.
Opieka paliatywna przewiduje systematyczne wspieranie osób bliskich chorego, ponieważ poprawa funkcjonowania rodziny ma ogromny wpływ na poprawę jakości życia pacjenta.
Ideą opieki paliatywnej jest ochrona nie tylko zdrowia człowieka, ale także jego środowiska, jego otoczenia, jego odchodzącego świata. Lekarz prof. Jacek Łuczak powiedział: „Opieka paliatywna ma, między innymi, na celu ochronę gasnącego życia.”
Ludzie pracujący w naszym hospicjum dążą do urzeczywistnienia tej idei.
W jaki sposób możemy skuteczniej komunikować się z bliskimi leżącymi w szpitalu?
Gdy ktoś jest chory, potrzebuje bezpiecznego, znajomego otoczenia i wsparcia bliskich osób. Powiedzenie „w domu i ściany leczą” ma podstawy psychologiczne: w środowisku domowym ludzie czują się bezpieczniej, spokojniej, w szerszym zakresie mogą decydować o sobie i tym, co się z nimi dzieje. Decyzja o pójściu do szpitala nigdy nie była łatwa i zawsze wiązała się z pewnymi ograniczeniami społecznymi. Pobyt w szpitalu przeważnie oznaczał, że człowiek musi porzucić normalne życie, ulubione zajęcia i rzeczy, ograniczyć komunikację do osób, które miałyby czas i chciałyby odwiedzić chorego w szpitalu. Zawsze przebywanie w szpitalu oznaczało pewną izolację od otoczenia.
W czasie pandemii, kiedy szpitale są zamknięte dla odwiedzających, trafienie do szpitala często oznacza konieczność pogodzenia się z zerwaniem kontaktów społecznych. Owszem, w naszych czasach trudno byłoby znaleźć kogoś, kto nie ma telefonu komórkowego ani komputera, które ułatwiają komunikację z szerokim światem za pośrednictwem różnorodnych mediów społecznościowych. Niewielu pamięta czasy, kiedy jedyny telefon znajdował się w dyżurce lub na korytarzu oddziału szpitalnego.
Jednak często się zdarza, że ze względu na ciężki stan, droga do telefonu komórkowego leżącego w szufladzie szafki szpitalnej jest znacznie dłuższa i trudniejsza niż spacer w stronę aparatu wiszącego w najdalszym końcu korytarza. Często nasi pacjenci nie mają wystarczająco siły, aby korzystać z telefonu. Czasami z powodu słabości trudno jest im nie tylko wybrać numer lub znaleźć potrzebny kontakt na ekranie, ale także odebrać telefon. Nie oznacza to jednak, że tacy ludzie nie potrzebują obcowania z bliskimi. Potrzeba kontaktu jest bardzo duża. W takich przypadkach inicjatywa, aby pozostać w kontakcie, jest po stronie bliskich. Nie wystarczy zadzwonić do lekarza i zapytać o zdrowie bliskiej osoby. Takie pytanie może uspokoić nas, ale nie wpłynie na nastrój chorej ukochanej osoby.
Jak możemy zmniejszyć wykluczenie społeczne naszych bliskich w szpitalu, pozwolić im poczuć się mniej samotnymi i pozostawionymi w samym sobie, poprawić ich samopoczucie psychiczne? Przede wszystkim zastanówcie się, co lubi wasza bliska osoba, co się jej podoba, co ją uszczęśliwia? Jeśli ma trudności z samodzielnym dzwonieniem do was, skontaktujcie się z lekarzem lub pielęgniarką, aby pomogli pacjentowi wybrać numer lub odebrać telefon, gdy ktoś będzie dzwonił. Możecie ustalić czas, w którym zadzwonicie, aby pacjent nie martwił się, że może nie zauważyć połączenia. Jeżeli jest taka możliwość przeprowadźcie rozmowę wideo, pokażcie, gdzie jesteście i co robicie. Jeżeli dzwonicie z domu bliskiej osoby, pokażcie, jak wygląda jej dom, jak czują się jej zwierzęta, jak się opiekujecie jej ogródkiem, albo kwiatami w mieszkaniu. Pokażcie, jaka jest pogoda, jak wygląda przyroda. Opowiadajcie bliskiemu więcej niż zwykle o tym, co się wokół was dzieje. Może to nie mieć dla was znaczenia, ale pomoże waszej bliskiej osobie czuć się częścią waszego życia, a nie tylko chorym, pacjentem, problemem. Pomoże też zachować więź pacjenta z jego dotychczasowym życiem, zmniejszyć tęsknotę za domem. Mniej rozmawiajcie o kłopotach, zwłaszcza tych, których chorująca osoba nie może obecnie rozwiązać, aby nie zwiększać jej poczucia bezradności.
Jeżeli wspólna modlitwa jest ważna dla waszej bliskiej osoby, możecie się umówić na spotkanie on-line i w uzgodnionym czasie zaprosić do wspólnej modlitwy. Starsze osoby mogą mieć trudności z zorganizowaniem spotkania wideo ze swoim przyjaciółmi, ale na pewno będą wdzięczne, jeżeli ktoś pomoże zorganizować takie spotkanie. Może to być nowe, ekscytujące, emocjonalnie pozytywne doświadczenie. Można nagrać krótki film i wysłać go, aby bliska osoba, będąca w szpitalu, mogła go obejrzeć, gdy będzie tego potrzebowała. Wydrukowane zdjęcie umieszczone obok łóżka może również pomóc choremu poczuć się bliżej swoich bliskich. W naszych czasach w telefonie możemy przechowywać nieskończoną ilość zdjęć, ale żeby je obejrzeć, trzeba mieć wystarczająco siły, by dosięgnąć do szuflady, znaleźć w niej telefon, przejrzeć żądane zdjęcie. Nie zawsze chorzy mają tak dużo siły by tego dokonać. A na zdjęcie stojące na szafce wystarczy spojrzeć.
Jeżeli na oddziale jest okno, a stan pacjenta pozwala mu utrzymać się na wózku choćby przez krótki czas, poproście pielęgniarki, aby pomogły choremu dotrzeć pod okno o umówionej godzinie. W ten sposób będziecie mogli nie tylko rozmawiać przez telefon, ale także widzieć się nawzajem na żywo.
Niektórym może sprawić przyjemność poczytanie ulubionej książki czy czasopisma przez telefon, innym sprawi radość przypominanie przyjemnych wydarzeń, w których wasz bliski była skuteczny, ważny, odniósł sukces, doświadczył radości. Możecie sfotografować stare zdjęcia z rodzinnego albumu i równolegle oglądając je w telefonach, razem zanurzać się we wspomnieniach.
Smak i zapach ulubionego ciasta lub innego dania również pomaga poczuć się lepiej. Upominki ręcznie wykonane przez dzieci, pocztówki, ciasteczka sprawią, że chorzy poczują się niezapomniani. Nawet, jeżeli osoba przebywająca w szpitalu jest chora na demencję lub Alzheimera i komunikacja z nią jest znacznie utrudniona, ulubione słodycze i sympatyczne zabawki również mogą mu sprawić przyjemność i pomogą wam poczuć się bliżej.
Zanim zadzwonicie do szpitala, zastanówcie się, jaki jest cel waszego telefonu. Czy chcecie sprawić przyjemność ukochanej osobie? Złagodzić jej niepokój? Sprawić, żeby się poczuła lepiej? Czy po prostu spełnić swój obowiązek?
Pytania: Jak się czujesz? Co nowego u Ciebie? Jak się masz? – jeśli trzeba na nie odpowiedzieć kilka razy dziennie – mogą irytować chorego i sprawić, że będzie unikał komunikacji, której naprawdę potrzebuje. Postarajcie się bardziej się wsłuchać w to, o czym chce mówić bliska osoba, opowiadajcie to, o czym chce słuchać, o co pyta. Często chorzy nie lubią rozmawiać o swojej chorobie i samopoczuciu, wolą skupić się na życiu.
Obecna sytuacja jest dla wielu stresująca. Jednak może ona być postrzegana, jako wyzwanie i okazja do pomysłowości, poszukiwania nowych sposobów poprawy komunikacji z ukochaną osobą leżącą w szpitalu. Ważne byśmy pamiętali, że podczas pandemii, w okresie ograniczeń społecznych, komunikacja, kontakty międzyludzkie są ważniejsze niż kiedykolwiek przedtem.
Zaspokajanie potrzeb osoby nieuleczalnie chorej
Zdarza się, że po długiej i wyczerpującej walce z chorobą człowiek słyszy, że lekarze wykorzystali wszystkie możliwości leczenia, mimo to choroba nadal postępuje, a pacjent słabnie. Rozpoczyna się leczenie paliatywne. W tej sytuacji ludzie chorzy najczęściej doświadczają lęku przed śmiercią, martwią się o to, jak bez nich przetrwa rodzina, boją się bólu i cierpienia, obawiają się stania się ciężarem dla bliskich. Krewni w takiej chwili doświadczają smutku, żalu, rozczarowania, strachu, niepokoju, bezradności, zagubienia. Rzadko mówi się o pojednaniu z chorobą, poczuciu ulgi, doświadczeniach duchowych.
W takiej sytuacji bardzo ważne jest, aby pacjent otrzymał kompleksową, a nie tylko medyczną opiekę. Wsparcie i udział osób bliskich w opiece nad chorym jest bardzo istotnym czynnikiem, wpływającym na poprawę samopoczucia pacjenta. Aby skutecznie pomóc, musimy wiedzieć, jakie są potrzeby osoby ciężko chorej, będącej w końcowym stadium nieuleczalnej choroby. Zrozumieć hierarchię tych potrzeb.
W pierwszej kolejności należy zaspokoić potrzeby związane z opanowaniem objawów choroby, redukcją lub eliminacją bólu, duszności, świądu, nudności. Kiedy cierpienie fizyczne jest zmniejszone, pacjent może zasnąć, odpocząć. Kiedy pacjent zdaje sobie sprawę, że przy pojawieniu się nowych objawów choroby, zadba się o ich złagodzenie, pojawia się poczucie komfortu i bezpieczeństwa. Następnymi w hierarchii potrzeb są potrzeba bliskości, miłości, akceptacji, szacunku i zachowania godności. Jeżeli pacjent ma jeszcze wystarczająco dużo siły, ważne jest, aby miał możliwość jak najdłużej zachować niezależność. Gdy podstawowe potrzeby są zaspokojone pacjent ma szanse na to by przeżyć krótkie chwile szczęścia, pomyśleć o swoich pragnieniach, dopełnić niedokończone sprawy. Przeważnie ciężko chorzy chcieliby pożegnać się z bliskimi, przyjąć sakramenty, załatwić sprawy majątkowe, rozwiązać konflikty, a czasem powiedzieć swoim bliskim, jak i gdzie chcieliby zostać pochowani. Choroba, zwłaszcza poważna, postępująca choroba, zmienia człowieka, zmienia jego potrzeby. To, co było bardzo ważne tydzień temu – dziś może stać się zupełnie nieistotne. Musimy nieustannie uważnie obserwować chorego, pytać o jego potrzeby, pragnienia.
Pragnienia mogą być bardzo różnorodne, od bardzo szerokich i trudnych do spełnienia po małe i mogące się nam wydawać nieistotne, ale bardzo ważne dla pacjenta. Równie dobrze może to być podróż dookoła świata jak, i porcja ulubionych lodów, przywieziona z kawiarni, którą często się odwiedzało ze znajomymi po pracy. Radość z drobiazgów, nie ustępuje pozytywnym doświadczeniom otrzymywanym ze spełnienia wielkich rzeczy.
Czasami zdarza się, że gdy spełniamy życzenie osoby, na przykład przygotowujemy dla niej zamówione cepeliny, czy śledzia, jej pragnienia się zmieniają i nie ma ona już siły, aby zjeść wymarzone danie. Ważne jest, aby nie winić chorego za nasze daremne wysiłki żeby zaspokoić jego pragnienia, ale z wyrozumiałością się odnieść do jego słabości. Ciężko chory nie kontroluje przebiegu swojej choroby, nie panuje nad swoim samopoczuciem i nie robi tego, aby przysporzyć wam problemów. Może się zdarzyć, że potrzeby chorych są ograniczane do potrzeb fizjologicznych. Osobom, które chciałyby widzieć swoich bliskich niezmienionymi, aktywnymi i pełnymi życia do samego końca, jest to trudne do zaakceptowania.
Zawsze pytajcie ukochaną osobę, czego ona chce. Nie ograniczajcie się do zrobienia tylko tego, co sami uważacie za najlepsze dla chorego, ale weźcie pod uwagę jego pragnienia, życzenia, wartości. Spełniając życzenia ciężko chorych osób, okazujemy im nasz szacunek i akceptację. W ten sposób również dbamy o nasze samopoczucie, zmniejszając nasz smutek, poczucie winy i wątpliwości, kiedy przyjdzie czas straty, ponieważ zrobiliście wszystko, co w waszej mocy, aby zapewnić waszemu bliskiemu, przyjacielowi, pacjentowi, podopiecznemu najlepszą opiekę, jaką mogliście mu dać.
Jak możemy sobie pomóc przetrwać żałobę?
Homo totiens moritur, quotiens amittit suos– człowiek umiera tyle razy, ile razy traci swoich bliskich, mówi stara łacińska sentencja.
Każdy będzie musiał stawić czoła żałobie i poczuciu straty po śmierci bliskich mu osób, i nikt z nas nie jest na to przygotowany. Czasami, ulegając silnym emocjom, ludzie nie mogą dojść do siebie po stracie bliskiej osoby przez długie miesiące, a nawet lata. Cierpi na tym ich zdrowie, relacje z bliskimi, praca, jakość życia. Czasami troska o siebie jest traktowana, jako niewierność zmarłemu, niewystarczająca demonstracja tego, jak bardzo go kochaliśmy, przejaw egoizmu. Jednak prawdziwa pamięć o zmarłym nie wyraża się w socjalnym samobójstwie, zapomnieniu o swoim zdrowiu i życiu. Aby ktoś mógł zachować pamięć o zmarłym, jego bliscy muszą pozostać przy życiu i być zdrowi.
Co może zrobić osoba pogrążona w żałobie, aby pomóc sobie przetrwać trudny okres?
– Przede wszystkim poświęcić wystarczająco dużo czasu na sen, odpoczynek, starać się utrzymać codzienną rutynę, normalny rytm życia, jeść regularnie i zdrowo.
– Mówić innym o swoich potrzebach.
– Znaleźć osoby w swoim środowisku, którym ufa i omówić z nimi, jak się czuje. Jeżeli w najbliższym otoczeniu nie ma takich osób lub nie chcecie obciążać ich smutkiem, zwróćcie się o pomoc do psychologów, duchownych. Istnieje wiele miejsc, w których można uzyskać anonimową, bezpłatną pomoc psychologiczną przez telefon.
– Zwrócić uwagę na bezpieczeństwo jazdy – osoby, które doświadczają traumatycznych wydarzeń, są pod wpływem silnego stresu, często nie potrafią utrzymać uwagi podczas jazdy i powodują wypadki.
– Znaleźć czas by udać się w miejsce, w którym czują się Państwo bezpiecznie i spokojnie, aby móc zastanowić się nad tym, co się stało, co się dzieje obecnie, zebrać myśli.
– Spotykać przyjaciół, krewnych, ludzi, którzy znali zmarłego i wspominać go z nimi, rozmawiać o jego życiu, chwilach spędzonych razem.
– Odwiedzać miejsca związane ze wspomnieniami o zmarłej osobie, wspólnymi doświadczeniami.
– Pójść do kościoła, porozmawiać z duchownym.
– Zorganizować wspólną modlitwę w intencji zmarłego.
– Starać się ograniczać roszczenia innych wobec siebie, nie podejmować nowych zobowiązań wobec innych, chyba, że jest to konieczne.
– Ograniczyć pogoń za wiadomościami, przepływ negatywnych informacji, ponieważ może to zaostrzyć ból istnienia, wzmocnić beznadziejność i poczucie bezradności.
– Jeżeli osoba przeżywająca żałobę odczuwa taką potrzebę, może się umówić z bliskimi i przyjaciółmi się na spotkanie, poświęcone pamięci zmarłego, wspólnie obejrzeć zdjęcia, posłuchać jego ulubionej muzyki, obejrzeć jego ulubiony film. Można to też zrobić samemu. W takiej sytuacji warto zastanowić się, do kogo można zadzwonić, żeby podzielić się smutnymi emocjami, które mogą w takiej sytuacji ogarniać, z kim można to omówić.
– Starać się żyć dobrymi, ciepłymi wspomnieniami.
– Organizować spotkania z rodziną i przyjaciółmi.
Niektóre z tych sugestii mogą być trudne do wdrożenia w sytuacji ograniczeń wynikających z kwarantanny, ale nie wahajcie się korzystać z nowoczesnych technologii, aby zbliżyć się do krewnych i przyjaciół. Organizujcie wideokonferencje, dzwońcie, piszcie, udostępniajcie zdjęcia, poproście krewnych i znajomych o przesłanie kopii starych zdjęć lub zrobienie zdjęcia miejsc, które chcielibyście odwiedzić, ale nie możecie tego zrobić z powodu kwarantanny. Nie pozostawajcie w samotności. Dzielcie się swoimi przeżyciami z innymi. Bądźcie kreatywni, pomagając sobie i innym.
Jak usłyszeć bliźniego?
To, że umiemy mówić, ale nie wiemy, jak się komunikować, jest trywialną prawdą. Jednym z głównych warunków udanej komunikacji jest umiejętność słuchania, słyszenia tego, co mówią nam inni.
Ile razy zadawaliście sobie pytanie: „Czy teraz słyszę to, co mi powiedziano, czy to co chcę i umiem usłyszeć?”
Wielu konfliktów i nieporozumień można by uniknąć, gdybyśmy nauczyli się słuchać i słyszeć bliźniego. A może usłyszenie go ułatwiłoby nam zaakceptowanie i pokochanie go? Czasami trudno jest nam usłyszeć naszych chorych bliskich, zwłaszcza gdy chcą oni porozmawiać o tym, czego my nie chcemy słyszeć.
Pacjenci hospicyjni często ubolewają nad tym, że ich bliscy nie chcą z nimi rozmawiać o ich odejściu, omawiać z nimi sposobu i przebiegu pogrzebu, ubioru, podziału drogich im przedmiotów i pamiątek między bliskimi. Nie podejmują rozmowy o testamencie, ostatniej woli. Kiedy chorzy zaczynają o tym mówić, szybko słyszą: „Ach, nie zaczynaj mówić takich strasznych rzeczy. Nie mówmy o tym teraz. Będziesz miał na to czas jak wrócisz do domu.” Albo: „Jeszcze teraz nie umierasz, za wcześnie o tym rozmawiać. Nie zaprzątaj sobie głowy smutnymi myślami. Wszystko będzie dobrze.” W ten sposób podejmuje się próbę zmniejszenia własnego niepokoju i rozwiania własnych obaw, ale ciężko choremu pokazuje się, że jest niesłyszany i nieusłyszany. Pokazuje się mu, że jego potrzeby są ignorowane, że nie daje się mu przestrzeni na wyrażenie ostatniej woli, spełnienia ostatnich życzeń, załatwienie spraw. Nie ma zgody na współdoświadczanie przeżywanych przez niego lęków, niepokoju, strachu, na pomoc w ich ukojeniu.
Czasami krewni sądzą, że jeśli komuś już został udzielony sakrament chorych to jest to już ostatnie namaszczenie i wszystkie potrzeby religijne osoby chorej są od tej chwili zaspokojone ostatecznie. Rzadko się wysłuchuje jego prośby o to, że chce pomodlić się z kapłanem, zakonnicą, że chce by oni pomodlili się przy jego łóżku, kiedy on sam nie jest w już w stanie czynnie uczestniczyć w modlitwie. Chory tego chce, bo to go uspokaja, pomaga mu poczuć się czynnym członkiem swojej wspólnoty religijnej. Członkiem niewykluczonym z niej wraz z ostatnim sakramentem, a wciąż obecnym. Dla ciężko chorej osoby spotkanie z duchownym to często znak, że Bóg jej nie opuścił. Wielu kapłanów czy zakonników nie odmówiłoby przyjścia do chorego i wspólnej modlitwy, ale bliscy z jakiegoś powodu często nie słyszą takich próśb chorego.
Często chory nie mówi o swoich potrzebach wprost. Może powiedzieć: Dobrze by było, gdyby … Tak jak bym chciał … Popatrz, jak ten ma dobrze … A pamiętasz jak … Jeżeli słuchacz nie zadaje dalszych pytań, pragnienie pozostaje niewypowiedziane, pojawia się poczucie, że życzenia i potrzeby pacjenta nie są ważne.
Osoby u progu życia często chciałyby opowiedzieć swoją historię, swój życiorys, w ten sposób łącząc swoje doświadczenia w spójną narrację, zaspokajając potrzebę bycia pamiętanym. akceptowanym, potrzebę świadomości właściwie przeżytego życia. To ich uspokaja, koi ból odchodzenia. Paradoksalnie, ale czasami najtrudniejsze jest opowiedzenie swojej historii osobom bliskim, które były zaangażowane w życie pacjenta, uczestniczyły w tych samych wydarzeniach. Pragnąc, żeby się prawdzie stało zadość, żeby została zachowana prawda historyczna lub dążąc do przedstawienia własnej wizji wydarzeń, bliscy często przerywają narrację, przedstawiają swoją wizję wydarzeń, zamiast tego by słuchać bez korekty i prób udowodnienia, że w rzeczywistości wszystko wyglądało inaczej.
Nawet gdy próbujemy wypowiedzieć słowa wsparcia, często nie słyszymy naszych bliskich. Kiedy mówimy im słowa wsparcia, zazwyczaj myślimy o sobie, o tym, co powinniśmy powiedzieć, aby ich wesprzeć, jakie słowa wybrać. Zajęci szukaniem właściwych słów często nie słyszymy osoby, którą wspieramy. Zdolność słuchania i słyszenia jest bardzo ważnym nawykiem, który znacznie trudniej jest wykształcić niż umiejętność pięknego, barwnego i ciekawego mówienia.
Otwierając swoje uszy na ukochaną osobę, otwieramy jej drogę do naszego serca.
Czy należy mówić dzieciom, że członek rodziny choruje na raka?
Kiedy komuś z rodziny jest diagnozowana choroba onkologiczna, wpływa to na funkcjonowanie wszystkich jej członków.
Rodzice, obawiając się skrzywdzenia swoich dzieci, często nie mówią im, że u kogoś z ich rodziny zdiagnozowano chorobę onkologiczną. Robią to, aby uchronić dzieci przed trudnymi doświadczeniami, zachować spokój w domu. Czasami wybierają milczenie z obawy, że mówienie o chorobie będzie dla wszystkich zbyt bolesne. Ale milczenie może traumatyzować dzieci bardziej niż otwarta rozmowa o tym, co się dzieje. Obserwując zachowania dorosłych, dzieci zauważają, że dzieje się coś złego i, nie otrzymując informacji, czują się odseparowane od rodziny, niepotrzebne, nieważne. Nie wiedząc co się dzieje dzieci próbują wymyślić własną wersję wydarzeń. Często stworzona przez dzieci wersja wydarzeń jest dużo bardziej zastraszająca niż prawda. Zbierając fragmenty informacji, które do nich docierają, dzieci dochodzą do wniosku, że jeżeli choroba onkologiczna jest czymś, o czym się nawet nie mówi to musi być coś naprawdę przerażającego. Zaczynają one traktować raka jako straszną, haniebną, stygmatyzującą chorobę, która izoluje chorego od społeczeństwa. Czują się „inne”, gorsze, przez to, że w ich rodzinie jest choroba, o której się nie mówi. Brak szczerej rozmowy oddala dzieci od rodziców. Co więcej: ukrywając przed dziećmi i otoczeniem poważną chorobę członka rodziny, nie pozwalamy choremu uzyskać wsparcia i zrozumienia, które jest mu bardzo potrzebne.
Dlatego warto porozmawiać z dziećmi o tym, co się dzieje. Rozmawiając z dziećmi o ciężkiej chorobie bliskiej osoby, dajemy im możliwość opowiedzenia, jak się czują, omówienia swoich lęków i wątpliwości oraz wyrażenia uczuć. Dzieciom łatwiej będzie zrozumieć zachowania dorosłych i ich emocje, jeżeli będą wiedziały, co może być ich przyczyną. Wiedza o tym, co się dzieje, sprawi, że dzieci poczują się bezpieczniejsze, a to, co dzieje się w domu, będzie wzbudzało mniejszy niepokój. Otwarta rozmowa z dziećmi pokazuje im, że się im ufa, że są ważne. Rozmowa może stać się okazją do zbliżenia się z dzieckiem, lepszego zrozumienia go. Gdy dziecko już wie, co się dzieje, dorośli nie będą musieli kontrolować tego, co mówią rozmawiając z innymi, nieustannie przestrzegać otaczających o tym, że dzieci nic nie wiedzą o chorobie, ukrywać swoje emocje, kłamać.
Umożliwienie dzieciom uczestniczenia w problemach rodzinnych uczy ich przetrwania i pokonywania kryzysów życiowych, polegania na rodzinie, jako źródle wsparcia.
Jak rozmawiać z dziećmi o raku?
Prawdopodobnie dorośli będą musieli przygotować się do rozmowy na ten temat.
Przede wszystkim, powinni zastanowić się nad tym, przez co sami przechodzą, jak rozumieją chorobę. Zastanowić się, jakie informacje chcą przekazać dzieciom.
Przygotowując się do rozmowy z dziećmi, zbierzcie wszystkie wam potrzebne informacje. Najlepiej, jeżeli w rozmowę będą zaangażowani oboje rodziców dziecka. Zwłaszcza, jeżeli to jeden z rodziców jest chory. Jeżeli chory jest bliskim członkiem rodziny, najlepiej będzie, jeśli sam opowie o swojej chorobie. Gdyby to wydawało się być dla niego zbyt trudne, może to zrobić inny członek rodziny przy jego udziale. Udział chorego jest wskazany, aby wiedział on, co i jak zostało powiedziane, mógł uzupełniać, wyjaśniać, odpowiadać na pytania dziecka. Czasami chory może uznać, że rozmowa z dziećmi jest dla niego zbyt trudna, wtedy musimy to uszanować i sami porozmawiać.
Zanim zaczniecie rozmowę, wybierzcie miejsce i czas, kiedy nikt się nie spieszy i nic nie będzie wam przeszkadzało. Nie zaczynajcie rozmowy wieczorem, ponieważ dzieci będą miały trudności z zasypianiem i nie będą miały czasu na przetworzenie informacji, zadawanie pytań. Jeżeli w rodzinie jest więcej niż jedno dziecko, najlepiej rozmawiać z nimi jednocześnie. Pozwoli to uniknąć sytuacji, w której jedno dziecko uważa, że drugie jest ważniejsze i lepiej poinformowane.
Pierwsza rozmowa o chorobie to dopiero początek długiego procesu informacji i wsparcia. Bądźcie przygotowani, aby dać dzieciom przestrzeń do zadawania pytań, dzielenia się swoimi uczuciami i refleksjami. Zapytajcie dzieci o to, co już wiedzą, co zauważyły. Odpowiedzcie na pytania otwarcie, dostarczając informacji dostępnych zrozumieniu dziecka. Nie lekceważcie pytań dzieci, nawet jeśli wydają się wam nieodpowiednie lub nieistotne. Jeżeli nie znacie odpowiedzi na pytanie, powiedzcie to i zapewnijcie, że poszukacie odpowiedzi.
Mówcie konkretnie, używając prostych, zrozumiałych dzieciom słów. Przekazujcie dzieciom tylko te informacje, które są istotne na tym etapie. Ale nie ograniczajcie się do mówienia, że ktoś jest chory. Osoba chora może powiedzieć dziecku: gdzie jest choroba; jak się teraz czuje; kiedy jest kolejna wizyta u lekarza; kiedy trzeba będzie pójść do szpitala; kiedy na „chemię”; co to jest „chemia”; jak będzie wyglądało leczenie. Uprzedźcie dziecko o możliwych skutkach ubocznych leczenia, że mogą wystąpić nudności, wysypka, zmęczenie i osłabienie oraz pogorszenie ogólnego samopoczucia, mogą wypaść włosy.
Wyjaśnijcie dziecku, że przygnębienie osoby chorej, jej wahania nastroju, drażliwość, zwiększona wrażliwość nie są spowodowane zachowaniem dziecka, ale jest to reakcja na poważną chorobę.
W zależności od sytuacji możecie dać dzieciom nadzieję, powiedzieć im, że to bardzo poważna choroba, że leczenie potrwa długo, ale wy i lekarze zrobicie wszystko, co w waszej mocy, aby wrócić do zdrowia.
Bądźcie przygotowani na przekazywanie informacji dzieciom w ich własnym tempie. Mogą potrzebować czasu, aby zrozumieć, co się dzieje, nie trzeba ich poganiać. Dzieci mogą chcieć wrócić do rozmowy później, mogą zadawać te same pytania kilka razy. W ten sposób starają się zrozumieć, co się dzieje, zwłaszcza, jeżeli są to dzieci w wieku przedszkolnym.
Nastolatki mogą potrzebować więcej czasu, aby przyjąć i przetworzyć informacje. Mogą potrzebować więcej informacji o przebiegu choroby, o tym, jak zmieni się życie rodzinne, co się zmieni w ich życiu. Dajcie im szansę na podzielenie się swoimi doświadczeniami. Nastolatki, mimo demonstrowanej niezależności, nadal oczekują wsparcia i zrozumienia od bliskich.
Jeżeli macie trudności z przeprowadzeniem trudnej rozmowy ze swoimi dziećmi, możecie zwrócić się o pomoc do specjalisty, który doradzi, jak wybrać właściwy sposób komunikacji z waszymi dziećmi, żeby wspólnie przetrwać ten trudny etap w życiu rodziny.
Jak rozmawiać z dziećmi o raku?
W naszej kulturze choroba onkologiczna nadal jest postrzegana jako stygmatyzująca, unika się więc mówienia o niej. Choroba, o której się nie mówi nabiera przerażającego obrazu, a diagnoza onkologiczna często jest traktowana jako wyrok śmierci. Osoba chorująca na raka nieraz zostaje odizolowana od rodziny, szczególnie od dzieci. Dane statystyczne wskazują wzrost zachorowań na choroby onkologiczne. Zwiększenie częstotliwości zachorowań, niestety, nie wpływa zwiększenie umiejętności mówienia o raku.
Dzieci równie często jak dorośli stykają się z ciężką chorobą swoich bliskich. Najczęściej dowiadują się o tym nie wprost, a z urywków rozmów, których są świadkami, z pośredniej obserwacji tego, co się dzieje w domu. Rzadko ktoś decyduje się na szczerą rozmowę z dzieckiem o raku. Słysząc, że ktoś choruje na raka, dzieci zaczynają wyobrażać sobie straszliwego skorupiaka, który osiadł w ludzkim ciele i nieubłaganie zjada je od wewnątrz. Wyobraźnia dzieci, wspomagana obrazami z obejrzanych filmów, tworzy przerażające scenariusze. Czasami takie, które nawet nie przyszły by do głowy dorosłemu.
Jak dorosły może powiedzieć dziecku o swojej chorobie?
Oto kilka przykładów, w jaki sposób dorosły może powiedzieć dziecku, że ma raka.
„Lekarze powiedzieli mi, że mam chorobę, która się nazywa rak. To nie znaczy, że rak ze szczypcami i wąsami jest we mnie, to tylko taka nazwa choroby. Oznacza to, że mam guza tam, gdzie nie powinno go być. (Możemy powiedzieć dziecku w którym miejscu jest choroba.) Dlatego potrzebuję operacji, żeby usunąć ten niepotrzebny guz. Potem lekarze podadzą mi lekarstwo, żeby zapobiec ponownemu pojawieniu się guza ”.
Możemy też powiedzieć w ten sposób:
„Mam chorobę onkologiczną, co oznacza, że w moim organizmie są komórki, które nie działają prawidłowo i nie rozwijają się tak, jak powinny. Aby to naprawić, będę musiał pójść na jakiś czas do szpitala. W szpitalu lekarze będą mnie leczyli specjalnymi lekami, które niszczą te nieprawidłowe komórki. Po tych lekach czasami będę czuł się zmęczony, bardziej rozdrażniony, będę chciał więcej spać. Mogę zacząć spędzać z tobą mniej czasu, bo będzie brakowało mi sił. Ale te leki będą niszczyły nieprawidłowe komórki i jest szansa, że wyzdrowieję, odzyskam siły i dobry humor. “
Aby wyjaśnić dziecku, czym jest choroba onkologiczna, możecie mu powiedzieć, że „nasze ciało składa się z bardzo małych cząstek zwanych komórkami. Każda komórka ma swoje zadanie. Grupy komórek są odpowiedzialne za różne części ciała. Aby nasz organizm był zdrowy i funkcjonował, wszystkie komórki muszą dobrze wykonywać swoją pracę. Czasami zdarza się, że niektóre komórki przestają działać tak, jak powinny. Wpływa to na inne komórki, zaburzając funkcjonowanie wielu zdrowych komórek. To tak, jakby na przykład zepsuło się koło twojego samochodziku, bez niego nie może on jeździć jak należy, trzeba go naprawić. Czasami się zdarza tak, że nieprawidłowe komórki zaczynają się namnażać i wówczas rozwija się choroba onkologiczna, powstaje guz wewnętrzny, który nazywamy guzem rakowym. Aby organizm znów był zdrowy, konieczne jest usunięcie tego guza.”
Jeżeli dziecko chce wiedzieć, jak wygląda leczenie, możecie mu powiedzieć, że lekarze opracowali kilka sposobów radzenia sobie z chorobą. Mają specjalne urządzenia, które oddziałują na nieprawidłowo rozwijające się komórki niewidzialnymi falami i niszczą je. Czasami guz jest usuwany podczas operacji, jest po prostu wycinany. Czasami chory otrzymuje specjalne leki, które niszczą guz.
Nastolatki zazwyczaj informacji o chorobie szukają w internecie. Informacje te nie zawsze są zgodne z prawdą. Warto wspólnie z lekarzem prowadzącym omówić, w jaki sposób należy powiedzieć nastolatkowi o określonej chorobie. Jaką informację mu przekazać. Młodzież często nie tylko już słyszała o raku, ale też zetknęła się z chorobą onkologiczną przyjaciela, kolegi z klasy, sąsiada lub osoby bliskiej. Dlatego przed rozpoczęciem rozmowy z nastolatkiem należy zapytać, co wie o chorobie, w jaki sposób ją rozumie.
Każda rodzina ma swój własny sposób komunikowania się, swoje zasady prowadzenia ważnych rozmów. Powinno się to uwzględnić podczas rozmowy z dziećmi o raku.
Ważne jest poinformować, że ani dziecko ani nikt inny nie zrobił niczego, co mogłoby przyczynić się do choroby bliskiej osoby. To czy ktoś bliski zachoruje na raka czy nie, nie zależy od zachowania dziecka. Ważne jest, aby zapewnić dzieciom, że cokolwiek się stanie, nie zostaną one pozostawione same i zawsze znajdzie się ktoś, kto się nimi zaopiekuje i wesprze. Wyjaśnijcie dzieciom, że rak nie jest chorobą zakaźną i nie należy unikać spotykania się z osobą chorą. Można się do niej przytulić, objąć. Zapewnijcie dzieci, że jeśli mają jakieś pytania lub chcą podzielić się swoimi uczuciami, zawsze mogą się do was zwrócić i zawsze zostaną wysłuchane.
Jeżeli wytłumaczenie dziecku, co się dzieje, jest dla was zbyt trudne, poproście o pomoc kogoś, komu ufacie lub poszukajcie profesjonalnej pomocy.
Czym jest wypalenie zawodowe? (I)
Praca na rzecz innych ludzi daje satysfakcję z życia i wykonywanego zawodu. Czasami jednak może prowadzić do długotrwałego stresu oraz zwiększonego obciążenia fizycznego i psychicznego. A to może skutkować wypaleniem zawodowym.
Wypalenie zawodowe nie jest tematem nowym, często się o nim mówi, ale mimo to bardzo niewielu jest w stanie je rozpoznać i odpowiednio zapobiegać jego pojawieniu się.
Wypaleniem zawodowym zagrożonych jest wiele zawodów, które są zorientowane na pomaganie innym ludziom. Najczęściej doświadczają wypalenia zawodowego pielęgniarki, lekarze, pracownicy socjalni i psycholodzy. Wynika to z faktu, że osoby wykonujące te zawody wykorzystują do pracy swoje zasoby osobiste takie jak np.: odporność psychiczna, kompetencje emocjonalne i społeczne, pozytywne cechy osobowości, umiejętności, zdolności, wiedza, nawyki komunikacyjne, wartości, empatia, dostęp do informacji i umiejętność korzystania z niej dla dobra pacjentów itd. Specyfika pracy w takich zawodach wymaga emocjonalnego zaangażowania i skupienia się na potrzebach drugiej osoby. Jest to szczególnie ważne w przypadku lekarzy i pielęgniarek: od ich zachowania w pracy i umiejętności komunikacyjnych zależą nie tylko wyniki leczenia, ale również samopoczucie psychiczne pacjentów.
Negatywne konsekwencje bliskiej interakcji z pacjentem i jego bliskimi mogą wystąpić, gdy medycy, nieustannie działający w obliczu cierpienia i śmierci, przeżywający ciągły stres, nie są w stanie poradzić sobie ze swoimi trudnymi emocjami, zmęczeniem, napięciem. To skutkuje wyczerpaniem emocjonalnym. Zaczynają oni tworzyć dystans między sobą a pacjentami. Powoduje to często uprzedmiotowienie pacjenta. W takiej sytuacji medycy nie są w stanie odczuwać satysfakcji z pracy, brakuje im motywacji oraz odczuwają ciągłe zmęczenie i niezadowolenie. Jest to początek wypalenia zawodowego, które określa się zwykle jako „stan wyczerpania fizycznego, emocjonalnego i psychicznego wynikający z długotrwałego zaangażowania w sytuacje stresujące emocjonalnie”.
Jedną z przyczyn wypalenia zawodowego jest niedopasowanie naszych oczekiwań zawodowych, włożonego w pracę wysiłku do wyniku, jaki osiągamy. Im więcej pokładamy nadziei w swojej pracy, im bardziej dążymy w niej do doskonałości, tym bardziej ryzykujemy wypaleniem. Częściej wypalają się ci, dla których ważna jest ich praca, ci, którzy dążą do perfekcji w pracy, ale nie posiadają umiejętności radzenia sobie ze stresem.
Pielęgniarki, które silnie angażują się w problemy pacjentów, starają się nawiązać z nimi bliski kontakt, podchodzą do swojej pracy w sposób emocjonalny, częściej wypalają się w pracy. Żeby chronić siebie stają się emocjonalnie niedostępne dla swoich podopiecznych.
Ponad połowa pracowników służby zdrowia doświadcza depresji, wielu z nich odczuwa lęk, niepokój i cierpi na bezsenność, a większość przyznaje się do ciągłego odczuwania dyskomfortu psychicznego.
Pielęgniarki są bardziej narażone na nadmierne obciążenie psychiczne niż przedstawiciele innych zawodów opiekujących się. Pracują one w systemie zmianowym, spędzają więcej czasu przy łóżku pacjenta. Przyjmują na siebie większość wysiłku związanego z leczeniem pacjenta, czują się odpowiedzialne za zmniejszenie cierpienia pacjentów i najbardziej dotkliwie przeżywają niepowodzenia w procesie leczenia.
To właśnie pielęgniarki najczęściej spotykają się z roszczeniami i niezadowoleniem pacjentów i ich bliskich. To z nimi pacjenci dzielą się swoimi trudnymi doświadczeniami emocjonalnymi.
Badania wykazały, że pielęgniarki pracujące na oddziałach intensywnej terapii częściej się wypalają niż pracujące na innych oddziałach. Stosunkowo rzadziej skutki wypalenia zawodowego odczuwają pielęgniarki pracujące w hospicjum. Są one bardziej zadowolone ze swojej pracy, łatwiej postrzegają swoją pracę jako powołanie i skuteczniej korzystają ze wsparcia społecznego. Jednak lekarze pracujący z pacjentami terminalnymi częściej się wypalają niż ich koledzy pracujący na innych oddziałach.
Ponad połowa pielęgniarek i lekarzy nie wie, jak rozpoznać u siebie wypalenie zawodowe. Niewielu z nich szuka profesjonalnej pomocy.
Specjaliści zdrowia psychicznego zauważają, że jedną z konsekwencji pandemii jest pogorszenie stanu zdrowia psychicznego pracowników służby zdrowia. Wysokie obciążenie emocjonalne, wynikające ze zwiększonego ryzyka dla zdrowia i życia wszystkich ludzi, w przypadku medyków jest potęgowane przez obciążenie psychiczne z powodu cierpienia pacjentów, niepewności jak mają postępować by pomóc, niebezpieczeństwa, jakie mogą stanowić dla medyków pacjenci, którym oni pomagają.
Dobre samopoczucie psychiczne lekarzy pogarsza się ze względu na zwiększone obciążenie pracą, dylematy moralne i etyczne, brak pomocy psychologicznej oraz niechęć do szukania specjalistów w zakresie zdrowia psychicznego z obawy przed stygmatyzacją.
Wypalenie nie pojawia się nagle, jest to proces długotrwały. Dlatego ważne jest, aby móc je rozpoznać w odpowiednim momencie i na czas podjąć środki, aby tego uniknąć. A jeśli nie można tego uniknąć, nie bać się zwrócić do specjalistów.
Jakie są oznaki wypalenia zawodowego pracowników medycznych? (II)
Specyfika wypalenia zawodowego polega na tym, że to, że człowiek się wypalił, najwcześniej zauważają osoby z jego otoczenia, współpracownicy, pacjenci, a dopiero później on sam. Psychiczne i fizyczne samopoczucie towarzyszące wypaleniu często jest przypisywane stresowi, zmęczeniu, fazie księżyca, złemu zachowaniu innych, czy też ogólnej sytuacji politycznej.
Czym wypalenie różni się od stresu?
Stres najczęściej kojarzy się z przeciążeniem w pracy, trudnymi doświadczeniami, problemami. Objawia się on poprzez pobudzenie emocjonalne, wzmożoną ruchliwość, nadmierną aktywność, pośpiech, nadpobudliwość. Po pewnym czasie człowiek męczy się od przebywania w ciągłym napięciu, traci energię. Długotrwały stres może prowadzić do zaburzeń lękowych. Po dłuższym odpoczynku oznaki stresu zmniejszają się lub znikają.
Wypalenie zawodowe objawia się brakiem zaangażowania w pracę, wycofaniem emocjonalnym, obojętnością i poczuciem, że wszystko jest bez znaczenia. Wypaleni pracownicy nie mają motywacji, żeby coś zmieniać w pracy, nie mają nadziei, że coś w ogóle może ulec zmianie. Często zaczynają zachowywać się sprzecznie ze swoimi wartościami i zasadami moralnymi. Wypalenie zawodowe prowadzi do izolacji i depersonalizacji.
Depersonalizacja charakteryzuje się dystansowaniem do pacjentów, obojętnością na ich problemy, przedmiotowym podejściem do nich, powierzchownością w stosunkach z innymi ludźmi, ograniczaniem kontaktu z pacjentem do czasu niezbędnego do wykonania zabiegu, formalizowaniem pracy z pacjentami, cynizmem, obwinianiem pacjentów i ich bliskich za niepowodzenia w pracy i zły nastrój.
Po odpoczynku oznaki wypalenia nie znikają. Zwłaszcza gdy proces jest już zaawansowany.
Główne oznaki wypalenia zawodowego: wyczerpanie umysłowe, emocjonalne i fizyczne.
Wypalenie zawodowe możemy stwierdzić na podstawie tego, jak człowiek się czuje, jak traktuje siebie i innych.
Najbardziej zauważalne fizyczne objawy wypalenia zwykle nie są kojarzone z wypaleniem. Najczęstsze to: bóle kręgosłupa, podwyższone ciśnienie tętnicze, zmiany smaku, zmęczenie, osłabienie, obniżona odporność, przeziębienia, częste choroby zakaźne, duszności, problemy gastroenterologiczne, bóle brzucha, zawroty i bóle głowy, utrata wagi lub otyłość.
Objawy psychologiczne są często zauważane przez osoby postronne, współpracowników, kierowników, pacjentów. Najczęstszymi psychologicznymi objawami wypalenia są: złość i frustracja, utrata poczucia skuteczności, utrata zainteresowania pracą, przekonanie o własnej niekompetencji, niskie poczucie własnej wartości, niezdolność do wykonywania pracy na dotychczasowym poziomie; poczucie nieprzystosowania, poczucie winy, porażki, przytłoczenia emocjonalnego i bezradności; lęk, brak odwagi, kreatywności i optymizmu w rozwiązywanie problemów; bierność, częste wahania nastroju, obniżony nastrój, smutek, znudzenie, zamartwianie się o przyszłość, problemy rodzinne i małżeńskie, zwiększona krytyczność wobec współpracowników i kierownictwa, negatywne nastawienie wobec pacjentów i współpracowników, nieufność wobec otoczenia w pracy.
Wypalenie zawodowe najbardziej jest widoczne w zachowaniu. Zachowanie wypalonego człowieka wywiera wpływ nie tylko na niego, ale także na osoby, z którymi i dla których pracuje. To one pierwsze zauważają zmiany w zachowaniu osoby wypalonej. Wypalenie zawodowe przejawia się jako: wybuchy emocjonalne, agresja, unikanie pracy, niewykonanie obowiązków, skłonność do konfliktów, spadek wydajności pracy, wycofanie się z kontaktów ze współpracownikami, przyjaciółmi, rodziną, brak punktualności, odmowa wykonywania swoich obowiązków, reagowanie irytacją na telefony służbowe, telefony od pacjentów lub ich bliskich, odraczanie wizyt, spotkań z pacjentami, „szufladkowanie” osób, z którymi się pracuje, cynizm, traktowanie ich „z góry”, niezdolność koncentracji, notoryczne spożywanie alkoholu lub innych środków psychoaktywnych, problemy w komunikacji z otoczeniem, wzmożona konfliktowość, lekceważący stosunek do współpracowników i pacjentów, zaciętość i unikanie zmian, niezauważanie problemu w sobie, zrzucanie winy na pracę lub niewłaściwe postępowanie współpracowników, kierownika, pacjentów i ich bliskich.
Do stwierdzenia wypalenia zawodowego nie jest konieczne wystąpienie wszystkich wymienionych cech; wystarczy, że zauważy się po kilka z każdej z wymienionych sfer i stwierdzi się długotrwałe występowanie zmian zachowania, które wcześniej nie były charakterystyczne dla danej osoby.
Ponieważ wypalenie nie jest nagłą zmianą, ale powolnym procesem, rozciągniętym w czasie na wiele lat, trudno jest samemu zauważyć w sobie wypalenie. Jego objawy są najczęściej zauważane przez osoby postronne i pacjentów. Dlatego ważne jest, aby zwrócić koledze uwagę na to, że się zauważyło u niego cechy wypalenia zawodowego i namawiać go, żeby się zwrócił o pomoc. Nie powinno się z tym zwlekać, ponieważ zaawansowane wypalenie zawodowe jest procesem nieodwracalnym.
Pracownicy medyczni częściej doświadczają wypalenia, ponieważ nieustannie stykają się z niepowodzeniami, cierpieniem i trudnymi uczuciami innych ludzi, często identyfikują się z pacjentami, zwłaszcza gdy medyk i pacjent należą do tej samej grupy społecznej lub wiekowej, cierpią z powodu braku personelu i innych zasobów potrzebnych do wykonania pracy, często muszą pracować z pozbawionymi motywacji i agresywnymi pacjentami. Praca w takich warunkach jest wyniszczająca. Dlatego ważne jest, aby jak najwcześniej dostrzec oznaki wypalenia. Im wcześniej zauważy się oznaki wypalenia zawodowego, tym skuteczniejsza będzie pomoc. Nie wahajcie się pomagać sobie i swoim współpracownikom w przywróceniu satysfakcji z pracy.
Jak dzieci postrzegają śmierć?
Śmierć jednego z rodziców dla dziecka jest zawsze traumatycznym przeżyciem i znacząco wpływa na resztę jego życia. Reakcja dziecka na śmierć zależy od wielu czynników: wieku dziecka, jego doświadczenia życiowego, bliskości ze zmarłym, relacji rodzinnych, zdolności rodziny do przeżywania traumatycznych wydarzeń, okoliczności śmierci.
Dziecko, które straciło jednego z rodziców, może odczuwać żal, smutek, niepokój. Niekoniecznie będzie wyrażało to płaczem. Może ono dystansować się od innych członków rodziny, unikać rozmów z nimi, nie odpowiadać na pytania, zachowywać się wrogo, niegrzecznie, wyzywająco. Może stracić apetyt i być senne, osowiałe. Nie chcieć chodzić do szkoły, przedszkola, spotykać się z przyjaciółmi, rówieśnikami. Często pogarszają się wyniki dziecka w nauce. Przestaje się ono interesować się tymi czynnościami, zajęciami, które podobały mu się w przeszłości. Pogrążone w żałobie dziecko może czuć się opuszczone, odczuwać ogromny żal z powodu tego, co się wydarzyło, a jednocześnie mieć poczucie winy wobec zmarłego lub żyjącego rodzica, zwłaszcza jeżeli jest oskarżane o niewłaściwe relacje ze zmarłym. Dzieci mogą czuć się nadmiernie odpowiedzialne za siebie i innych członków rodziny, starać się szybciej dorosnąć, wypełnić lukę w rodzinie spowodowaną śmiercią bliskiej osoby. Czasami dziecko zaczyna zachowywać się ryzykownie, pragnie zachorować, a nawet umrzeć, aby dłużej nie czuć się winne. Często to robi również po to by odzyskać uwagę pogrążonej w żałobie rodziny. Może się zdarzyć, że dziecko odczuwa wrogość wobec żyjącego rodzica, obwinia go oraz innych członków rodziny za to, że nie byli w stanie zrobić niczego, by zapobiec śmierci. Dążąc do tego by nie stracić kontaktu ze zmarłym rodzicem, niektóre dzieci próbują powtarzać jego zachowanie, chcąc zachować dla siebie rzeczy należące do zmarłego. Dzieci mogą zacząć niepokoić się o swoje zdrowie i bać się, że umrą, że może ich spotkać to samo, co zmarłą bliską osobę. Mogą martwić się przyszłość i bezpieczeństwo własne i całej rodziny. Czasami, jeżeli relacje w rodzinie były skomplikowane, zachowanie umarłego wiązało się dla rodziny z problemami, lub umarły rodzic chorował przez długi czas i ciężko, dzieci mogą odczuwać ulgę z powodu ich śmierci, którą zwykle starają się ukryć i która może wywołać u dziecka wstyd i poczucie winy.
Wszystkie te zachowania i emocje nie oznaczają, że coś jest nie tak z dzieckiem, są one całkowicie normalne w doświadczaniu utraty bliskiej osoby. Pokazują tylko, że dziecko cierpi i próbuje sobie radzić za swoim cierpieniem. Obowiązkiem dorosłego jest pomóc mu to zrobić. Ważne jest, aby obserwować dziecko i wciąż powtarzać zapewnienia, że nie zostało ono same, że obok niego są kochający ludzie, którzy rozumieją jego ból i są zawsze gotowi do wysłuchania i pomocy.
W zależności od grupy wiekowej dzieci różnie rozumieją śmierć.
Bardzo małe dzieci w wieku poniżej 3 lat zdają sobie sprawę, że w rodzinie dzieje się coś niezwykłego, złego, ale myślą, że śmierć jest procesem odwracalnym, takim jak sen. W rezultacie często spodziewają się powrotu zmarłego rodzica. Trudno im zrozumieć, że stracili rodzica na zawsze. Małe dzieci tęsknią za zmarłym rodzicem i oczekują jego powrotu. Smutek i tęsknota małych dzieci nie trwa długo. Nie potrafią one rozpoznać i wyjaśnić swoich uczuć. O tym, że w ich życiu dzieje się coś złego informują poprzez moczenie się, powrót do wcześniejszego etapu rozwoju, utratę apetytu, zaburzenia snu, drażliwość, histeryczne reakcje, nadmierne lgnięcie do innych, często obcych ludzi. O swoich emocjach, których nie rozumie i nie potrafi o nich zakomunikować, informuje poprzez częste choroby i infekcje.
Małe dzieci w wieku od 3 do 5 lat już słyszały o śmierci, ale niekoniecznie rozumieją, co to znaczy. Mogą sobie wyobrazić, że zmarły rodzic wróci lub gdzieś wyjechał, co oznacza, że wciąż żyje, tylko gdzie indziej mieszka. Małe dzieci mogą bawić się w pogrzeb. W ten sposób starają się zrozumieć, zintegrować swoje postrzeganiem tego, co się wydarzyło, uporządkować swoje emocje. Dzieci w tym wieku traktują przedmioty nieożywione jako żywe. Przypisują tę cechę również zmarłemu. Rozumieją, że zmarły nie może się poruszyć, ale nie zdają sobie sprawy, że on nie czuje ani nie słyszy.
Starsze dzieci w wieku 6–11 lat wiedzą więcej o śmierci niż młodsze, ale nadal trudno im jest wyjaśnić sobie związane ze stratą bliskiej osoby przeżycia emocjonalne. Wiele dzieci w tej grupie wiekowej już rozumie, że śmierć jest nieodwracalna. Rozumieją, że śmierć oznacza ustanie funkcji fizjologicznych. Dzieci w wieku 7-9 lat zaczynają zdawać sobie sprawę, że kiedyś wszyscy umrą, ale jest to nadal pojmowanie abstrakcyjne i niezwiązane z nimi osobiście. Dzieci w tym wieku rozumieją, że zmarli nie odczuwają ani nie cierpią fizycznie po śmierci.
Nastolatki trudniej przeżywają stratę rodzica niż dzieci młodsze. Dzieci w tym wieku w pełni rozumieją, że śmierć jest procesem nieodwracalnym. Często są zainteresowani fizjologicznymi objawami śmierci. Takie intensywne, hiperbolizowane skupianie się na fizjologii śmierci przez nastolatki może czasami być przerażać dorosłych. W ten sposób nastolatki próbują okiełznać swoje postrzeganie śmiertelności ludzi w ogóle i swojej własnej w szczególności. Są na tyle dojrzałe, że zdają sobie sprawę, że śmierć ukochanej osoby drastycznie zmieni ich życie.
Starsze nastolatki potrafią myśleć abstrakcyjnie, czasami rozwijają własne teorie śmierci i próbują zaprzeczyć panującym w społeczeństwie przekonaniom dotyczącym postrzegania, rozumienia i rytuałów związanych ze śmiercią. Starsze nastolatki doświadczają straty podobnie jak dorośli. Śmierć jednego z rodziców może opóźnić odseparowanie się młodej osoby od rodziny, zwłaszcza jeżeli jest to starsze dziecko lub dziecko tej samej płci co zmarły rodzic.
To, w jaki sposób nastolatki potrafią nadać sens śmierci, jak przeżyją stratę, będzie miało wpływ na jego dalsze dojrzewanie, formowanie tożsamości.
W każdym wieku strata rodzica jest dla dziecka bardzo trudnym doświadczeniem. Ważne jest, aby na tym trudnym etapie życia miało ono obok siebie bezpieczną, wspierającą i rozumiejącą osobę dorosłą. Czasami dorosłemu trudno jest poradzić sobie z własnymi przeżyciami i bólem. W takich przypadkach ważne jest, aby potrafić znaleźć w swoim otoczeniu kogoś, kto wspierałby dziecko, nie zaprzeczając jego uczuciom i nie oceniając jego doświadczeń. Może to być ktoś z rodziny, przyjaciół. Czasami warto skorzystać z pomocy psychologa, pedagoga, pracownika socjalnego. Starszym dzieciom może pomóc rozmowa z osobą duchowną.
Wytrwać mimo demencji
Podręcznik psychiatryczny opisuje demencję lub inaczej otępienie jako „zespół spowodowany chorobą mózgu, zwykle przewlekłą i postępującą, w której wiele z wyższych funkcji kory mózgowej jest upośledzonych: pamięć, myślenie, orientacja, percepcja, liczenie, zdolność uczenia się, język, rozumowanie ”.
Demencja jest zwykle związana ze zmianami w funkcjonowaniu mózgu związanymi z wiekiem, ale może też wystąpić jako konsekwencja wielu chorób, urazów głowy, co oznacza, że z tą diagnozą możemy się zmierzyć już w młodym wieku. Demencja objawia się nie tylko poprzez zaburzenia funkcji poznawczych, jej charakterystycznym objawem są też objawy psychopatologiczne, które u osób starszych nazywane są objawami gerontopsychiatrycznymi. Wśród nich wyróżniamy przede wszystkim zaburzenia zachowania i zaburzenia psychiczne, takie jak depresja, lęk, urojenia, omamy i halucynacje. Takie zachowanie, przede wszystkim, jest wynikiem utraty poczucia rzeczywistości przez chorego. Nie rozumiejąc, co się dzieje, chory może dojść do wniosku, że ktoś go ściga, prześladuje, chce skrzywdzić, coś zabrać, coś przed nim ukryć. Często osoby z demencją widzą i słyszą rzeczy, których nie ma, interpretują zupełnie neutralne wydarzenia jako zagrażające ich mieniu, życiu czy zdrowiu. Czasami tłumaczą oni sobie zachowanie innych ludzi w sposób zaskakująco niezgodny z rzeczywistością. Osoby z demencją słabo się orientują lub w ogóle nie mają orientacji w czasie i miejscu, często nie rozpoznają otoczenia, ludzi, nawet bliskich, nie wiedzą, ile mają lat, nie pamiętają i nie potrafią zapamiętać najprostszych rzeczy. Często są niespokojne, pobudzone, zdezorientowane, rozdrażnione, a nawet agresywne. W ten sposób osoby z demencją pokazują swoim opiekunom, że nie rozumieją świata, w którym żyją, że czują się niepewnie w obecnej sytuacji. Zachowanie, które ze strony opiekuna wydaje się dziwne i nielogiczne, jest dla pacjenta całkowicie zrozumiałe, uzasadnione, naturalne. Takie zachowanie jest spowodowane procesami neurodegeneracyjnymi, które zachodzą w mózgu chorego.
Czy świadomość, że demencja jest postępującą, nieuleczalną chorobą, poprawia sytuację opiekunów osób chorujących na demencję?
Absolutnie nie. Demencja niszczy osobowość człowieka, zmienia jego nastrój i zachowanie, z jej powodu relacje stają się napięte i skomplikowane. Demencja to nie tylko zaburzenie fizjologiczne. Jest to zaburzenie relacji z otoczeniem, z bliskimi. Zaburzenie, którego skutki głęboko ranią tych, którzy opiekują się osobami z demencją. Opiekunowie osób z demencją mieszkają z osobami fizycznie bliskimi, ale niedostępnymi psychicznie. Żyją w długotrwałym procesie niejednoznacznej straty. Czasami wydaje im się, że w ich domu osiedlił się obcy, zupełnie nieznany, nieprzyjemny człowiek. Postępująca demencja ogranicza kompetencje człowieka, zmienia sposób, w jaki on reaguje. Do tej pory rodzic lub współmałżonek zachowywali się uprzejmie, rozsądnie, racjonalnie. Bliscy pamiętają ich jako osobę o wysokiej inteligencji, rozważną i szanowaną przez wszystkich, osobę, którą krewni zwykli traktować jako autorytet. Nagle ten sam człowiek staje się bezradny, zdezorientowany, nie rozpoznaje bliskich, nie rozumie o czym do niego mówią, nie jest w stanie o siebie zadbać, wykonywać najprostszych czynności domowych. Rozbieżność między tym, kogo znaliśmy, a tym, kim się teraz stał, jest bardzo bolesna. Zakłóca to nie tylko relację opiekuna z podopiecznym, ale także zmienia postrzeganie siebie samych przez osoby opiekujące się.
Czy nadal jesteśmy małżeństwem, mimo że mój mąż nie rozpoznaje mnie od dawna? Czy to nadal mój ojciec jest moim ojcem, skoro mówi o mnie wiele złych rzeczy? Czy nadal jestem dla niego/jej córką mimo, że opiekuję się nim/nią jak małym dzieckiem? Czy osoba, która w żaden sposób na mnie nie reaguje, nadal jest moją siostrą? Czy czarująca kobieta, z którą przeżyłem czterdzieści szczęśliwych lat, i ta chorobliwie zazdrosna, agresywna, podejrzliwa starsza pani to ta sama osoba? Jak mam teraz ocenić nasz związek? Jeżeli przeklina mnie i widzi we mnie tylko wroga, kim tak naprawdę dla niego jestem?
To tylko kilka z wielu pytań przytłaczających opiekunów osoby z demencją. Demencja wnosi w związek bliskich ludzi coś co jest trudno pojąć, coś co zmienia związek całkowicie wbrew naszym oczekiwaniom. Niezależnie od tego, czy ukochana osoba ma demencję po urazie, poważnej chorobie, czy też z powodu zmian starczych, wyzwaniem jest zaakceptowanie poczucia niepewności i zagubienia, które wynikają z konieczności sprawowania opieki nad taką osobą. To nie znaczy, że powinniśmy się poddać. Oznacza to, że w tym chaosie i niepewności, które powstają w relacji z osobą z demencją, trzeba znaleźć możliwość wyboru i podejmowania decyzji.
Przede wszystkim opiekunowie muszą zrozumieć, że nie są odpowiedzialni za to, że ich ukochana osoba ma demencję. Również ich krewny nie jest odpowiedzialny za swoją chorobę. Krewni muszą być przygotowani na lepsze radzenie sobie nie dlatego, że wiedzą, jak rozwiązać problem, ale dlatego, że nauczyli się żyć z brakiem rozwiązania i pytaniami bez odpowiedzi. Aby nauczyć się żyć z osobą z demencją, musimy pogodzić dwa sprzeczne poglądy jednocześnie: mój mąż jest obok, ale jednocześnie jest nieobecny; moja żona nie jest już tym, kim była, ale nadal jest kobietą, którą kocham i której dobrze życzę; mój ojciec często jest agresywny i nieufny wobec wszystkich, ale to nie znaczy, że stał się złym człowiekiem.
Często mamy do czynienia z faktem, że osoby opiekujące się chorymi z demencją w domu mówią, że podopieczni są opryskliwi, agresywni, rozdrażnieni, niechętni do budowania relacji, celowo niszczą rzeczy, zachowują się złośliwie, nie wykonują poleceń. Bardzo często problem ten rozwiązuje się przepisując leki psychotropowe osobie z demencją. Jest to skrajna decyzja, która jest często nadużywana zarówno przez lekarzy, jak i opiekunów. Czasami konieczne jest podanie leków w celu ochrony bezpieczeństwa pacjenta i otaczających go osób. Ale zdarza się tak, że osoba z demencją stała się niekontrolowana w wyniku błędu komunikacyjnego ze strony opiekunów. Nie możemy komunikować się z podopiecznym z demencją, w taki sam sposób jak z osobą zdrową. Ale możemy dowiedzieć się, jak zwiększyć efektywność komunikacji. Istnieje wiele metodologii, technik, rodzajów komunikacji, które pomagają w bezpieczniej i skuteczniej komunikacji z osobami demencyjnymi. Są to zarówno metoda opieki skoncentrowanej na osobie, walidacja gerontologiczna, jak i wiele innych technik komunikacji z osobami z demencją. Wszystkie te metody pomagają skuteczniej komunikować się i zmniejszać problemy emocjonalne i komunikacyjne powstające w trakcie z opieki.
Profesjonalni opiekunowie mogą nauczyć się tych technik w trakcie szkoleń specjalistycznych. Są przygotowani do ich stosowania, ale rzadko je wykorzystują, głównie dlatego, że są to metody czaso- i energochłonne, a tego brakuje pracownikom instytucji z przyczyn od nich niezależnych.
A co mogą zrobić nieprofesjonalni opiekunowie?
Nigdzie nie mogli się nauczyć tego, jak żyć z osobą z demencją.
Najłatwiej jest zająć stanowisko: mój rodzic, czy mój współmałżonek nie jest już osobą, którą znałem, nie muszę się nim opiekować, ponieważ ona nawet nie rozumie co do niej mówię, nie rozpoznaje mnie. Pozostaje zadbać o odpowiednią placówkę opiekuńczą i udawać, że problem nie istnieje. Taka kategoryczna odmowa przyjęcia choroby ukochanej osoby i siebie samego w roli jej opiekuna, na dłuższą metę nie uszczęśliwia ani chorego, ani jego krewnego.
Można jednak nauczyć się znaleźć równowagę między chorobą a osobą chorą, między poświęceniem się opiece a umiejętnością skorzystania z pomocy specjalistycznej. Zawsze istnieje możliwość nauczenia się skuteczniejszej komunikacji z osobą z demencją, dowiedzenia się, jak stworzyć dla niej bezpieczne środowisko, zasięgnięcia porady na temat dodatkowych usług i wsparcia, jakie może otrzymać pacjent i jego opiekun od różnych instytucji opiekuńczych i organizacji społecznych. Warto się rozejrzeć i przekonać, że nie jesteście zupełnie sami w swojej trudnej, wyczerpującej podróży z demencją, że wokół jednak są nie tylko bezduszne, obojętne na wasze cierpienie struktury, ale również ludzie, którzy gotowi są wam pomóc.
Skomplikowana żałoba dziecka. Kiedy należy skontaktować się ze specjalistą?
Dla dziecka śmierć rodzica to najstraszniejsza rzecz, jaka może mu się przydarzyć. Wraz ze stratą jednego z rodziców dziecko traci to, co jest dla niego najcenniejsze, traci kogoś kto chronił go przed zagrożeniami zewnętrznymi, kogoś, bez kogo życie staje się niemożliwe.
Dzieci doświadczają żałoby równie głęboko i boleśnie jak dorośli. Przechodzą przez wiele etapów żałoby typowych dla dorosłych. Ale są też różnice.
Dorośli zwykle reagują na stratę zaraz po tym jak się o tym dowiedzieli. Dzieci mogą zacząć opłakiwać śmierć bliskiej osoby dopiero po jakimś czasie. Czasami dziecko może zacząć opłakiwać bliskiego kilka tygodni lub nawet miesięcy po stracie.
Reakcje dziecka mogą być mylące: nie zawsze reaguje ono płaczem, smutkiem, rozpaczą na wieść o śmierci. Czasami dzieci mogą w ogóle nie zareagować na informację , a czasami reagują nieadekwatnie do sytuacji. Często gubią się one i nie wiedzą, jak powinny zareagować, ponieważ po prostu nie rozumieją, co się stało. Zwłaszcza jeżeli ukochana osoba zmarła niespodziewanie, w wyniku wypadku lub gdy ukrywano przed dzieckiem śmiertelną chorobę bliskiej osoby.
Już wspominaliśmy wcześniej, jakie mogą być reakcje dziecka na utratę ukochanej osoby. Wiele z nich to normalne reakcje, które z czasem ustępują, gdy dziecko jest odpowiednio wspierane przez bliskich. Smutek i żal dziecka to naturalna reakcja na stratę. Nie ma potrzeby zwracania się z dzieckiem do specjalisty bezpośrednio po śmierci bliskiej osoby. We wczesnych stadiach przeżywania straty wiele reakcji dziecka, nawet jeżeli czasami dorosłym wydają się one dziwne, niezwykłe lub niepokojące, jest normalną konsekwencją procesu żałoby. Po pewnym czasie dzieci, które otrzymały wyrozumiałe wsparcie bliskich, są w stanie kontynuować normalne życie.
Istnieją jednak oznaki żałoby u dzieci, które powinny zaniepokoić opiekunów dziecka i zachęcić ich do szukania profesjonalnej pomocy. Jeżeli od śmierci bliskiej osoby minęło już kilka miesięcy, a zachowanie dziecka nadal jest zaburzone, konieczne jest zapewnienie mu fachowej pomocy.
Należy zwrócić uwagę, czy dziecko było w stanie wrócić do normalnego rytmu życia, nauki, czy ponownie zainteresowało się czynnościami, które wcześniej sprawiały mu przyjemność. Niepokój opiekunów powinna wzbudzić sytuacja kiedy dziecko udaje, że nic się nie stało, nie wspomina o zmarłej osobie, zachowuje się tak jakby jej nigdy nie było, albo zachowuje się tak, jakby zmarła ukochana osoba nadal była fizycznie w pobliżu.
O zaburzonym przeżywaniu żałoby możemy mówić także w przypadku, gdy dziecko długo po stracie jest smutne, przygnębione, apatyczne; daje do zrozumienia, że czuje się beznadziejne, bezwartościowe i często głośno samo siebie krytykuje, czuje się winne z powodu śmierci bliskiej osoby, nie zwraca uwagi na swój wygląd, czuje się osłabione, jest nieustannie zmęczone , ma kłopoty z zasypianiem, budzi się w nocy, ciągle jest senne, często opowiada o tym, że się mu śnią koszmary albo pojawia się somnambulizm.
Żałoba jest skomplikowana, jeżeli obserwujemy u dziecka napady nieuzasadnionej agresji, mówi ono o tym, że nie chce dłużej żyć, zaczyna wspominać o samobójstwie, występują samookaleczenia. Krewni, nauczyciele, wychowawcy powinni zwracać uwagę na to, czy dziecko unika kontaktu z rówieśnikami, izoluje się od znajomych, często spędza czas samotnie, czy pojawił się krąg „przyjaciół”, o których dziecko nie chce opowiadać, czy też pojawiają się oznaki niewłaściwego, niebezpiecznego, aspołecznego zachowania, albo zaobserwuje się, że dziecko szuka pocieszenia w alkoholu lub narkotykach.
Niepokój opiekunów powinno wzbudzić to, że dziecko jest nieustannie pobudzone, podenerwowane, zaniepokojone, trudno mu się odprężyć, stara się wszystko zrobić szybko, w pośpiechu, trudno mu dokończyć czynności, jego nastrój jest niestabilny, często niespodziewanie się zmienia, dziecko nie kontroluje swoich reakcji, jest nieczułe, nieempatyczne w stosunku do innych, potrafi być okrutne wobec otaczających je osób lub zwierząt domowych.
Należy również skonsultować się ze specjalistami, jeżeli po kilku miesiącach od utraty dziecko nadal przeżywa regres rozwojowy, jego zachowanie utknęło na wcześniejszym etapie rozwoju, dziecko boi się zostać samo nawet przez bardzo krótki czas, ssie kciuk, ogryza paznokcie, drapie się, zgrzyta zębami, jąka się, nie kontroluje wydalania, chociaż powinno już to robić ze względu na wiek.
Powikłana żałoba może również objawiać się poprzez częste choroby, zwłaszcza infekcje górnych dróg oddechowych.
Jeżeli w zachowaniu dziecka członkowie rodziny rozpoznają objawy podobne do wymienionych powyżej, powinni skonsultować się z psychoterapeutą, psychologiem lub psychiatrą.
Jak składać wyrazy współczucia tak by nie pogłębiać bólu po stracie?
W obecnej dobie dostępności wiedzy wszelakiej bez większego trudu, za pomocą zaledwie kilku kliknięć w ekran telefonu stajemy się „ekspertami” w różnych dziedzinach. Taka dostępność informacji była niewyobrażalna zaledwie kilkadziesiąt lat temu. Nasi dziadkowie na zdobycie takiej wiedzy musieli poświęcić wiele lat. Mimo to my często nie wiemy, tego co było im znane od najmłodszych lat: jak wspierać kogoś, kto stracił bliską osobę. Oni uczyli się tego od najmłodszych lat, przekazując z pokolenia na pokolenie to, co, jak i kiedy można powiedzieć osobie pogrążonej w żałobie, jak ją wesprzeć tak by nie czuła się osamotniona, a jednocześnie nie była przeciążona nadmiarem zbędnej, wyczerpującej uwagi ze strony otoczenia. Wszystko to określały rytuały, zwyczaje, tabu przekazywane z pokolenia na pokolenie. Śmierć i utrata były częścią życia, a wsparcie członka wspólnoty było niekwestionowanym zjawiskiem społecznym. W dzisiejszych czasach uczymy się wielu rzeczy, ale nigdzie nie ma nauki, jak wyrażać współczucie, co powiedzieć, a czego unikać, wypowiadając słowa wsparcia. Nie wiedząc, co powiedzieć, nie chcąc skrzywdzić pogrążonego w żałobie, często unikamy z nim kontaktu. Chcemy w ten sposób uchronić go przed niezamierzonym zranieniem, ale taka nagła cisza powstała wokół osób w żałobie tylko potęguje ich samotność i izolację. Często dzieje się tak, że osoba potrzebująca wsparcia i współczucia okazuje się sama, opuszczona w pustce ciszy.
Kiedy i jak powinno się składać kondolencje?
Często zastanawiamy się, jaki moment jest właściwy, aby wyrazić współczucie. Ogromne znaczenie ma umiejętność zrozumienia, kiedy i jakie słowa możemy wypowiedzieć. Wyrażenie współczucia wymaga umiejętności wczucia się w sytuację, bycia ostrożnym i szanowania uczuć tych, którzy opłakują bliskich.
Forma i termin złożenia kondolencji będą zależały od stopnia naszej bliskości, pokrewieństwa ze zmarłym i jego rodziną. Od statusu społecznego zmarłego. Od akceptowanych w danym środowisku kulturowym zwyczajów i rytuałów. Od wieku osoby, która umarła. Jeśli zmarły był w podeszłym wieku, długo chorował, rodzina prawdopodobnie przyzwyczaiła się do myśli, że on może umrzeć. Ale jeśli umarł młody człowiek, śmierć była nagła, niespodziewana, rodzina prawdopodobnie przeżywa szok. W takim przypadku niewłaściwie wyrażone współczucie może powodować dodatkowy ból.
Ważne jest też to, jakie więzi łączą nas z osobami przeżywającymi żałobę, jak blisko byliśmy ze zmarłym. Jeśli jesteśmy w bliskich stosunkach, dobrze jest złożyć kondolencje zaraz po tym jak się dowiedzieliśmy o śmierci i zaoferować pomoc w przygotowaniu pogrzebu oraz załatwieniu formalności w urzędach. Jeśli stosunki nie były bliskie, lepiej jest nie spieszyć się ze składaniem kondolencji. Stosowniej będzie to zrobić kilka dni po śmierci lub podczas pogrzebu. Jeżeli nie byliście na pogrzebie, ale wiecie, że zmarła bliska osoba waszego współpracownika, z którą nie macie szczególnie bliskiego związku, warto złożyć krótkie kondolencje podczas pierwszego spotkania po tym, jak się dowiedzieliście o stracie .
Kondolencje możemy złożyć osobiście lub pisemnie. Składanie kondolencji osobiście jest uważane za najwłaściwszy sposób wyrażenia współczucia. W ten sposób możemy wyrazić swoje poparcie nie tylko słowami, ale także uściskiem dłoni. Jeśli jednak nie czujecie się wystarczająco emocjonalnie przygotowani lub nie jesteście blisko związani z rodziną zmarłego, możecie skorzystać z innych sposobów wyrażenia współczucia.
Tradycyjną formą kondolencji jest pisemne napisanie wyrazów współczucia na specjalnej kartce lub przesłanie listu. Ta metoda ma tę zaletę, że list kondolencyjny można przeczytać, gdy żałobnik będzie miał na to czas i jest na to emocjonalnie przygotowany. Często zdarza się, że osoba pogrążona w żałobie nie ma chęci i siły, aby usłyszeć wszystkie smutne przemówienia przypominające o stracie, którą poniosła. List pozwoli jej przypomnieć sobie, że w trudnym momencie nie została sama i są ludzie, którzy są gotowi jej pomóc.
Jeszcze kilka lat temu popularną formą wyrażenia współczucia było oficjalne składanie kondolencji w lokalnej prasie. Teraz robi się to bardzo rzadko. Ta metoda jest najczęściej wykorzystywana w zakładach pracy do wyrażenia współczucia całego zespołu.
Składanie kondolencji przez telefon nie jest uważane za najwłaściwszy sposób. Jednak podczas pandemii jest to czasami jedyny możliwy sposób wyrazić współczucie osobiście. Jest to również sposób, abyśmy mogli powiedzieć więcej i dostosować naszą mowę w zależności od tego, co słyszymy od osoby, do której dzwonimy. Ludzie doświadczający straty są często zmęczeni odbieraniem dużej ilości telefonów i wysłuchiwaniem niekończących się wypowiedzi. Dlatego zanim zaczniecie rozmawiać, powinniście zapytać, czy osoba, do której dzwonicie, ma czas na słuchanie nas, czy jej nie przeszkadzacie, czy jest odpowiedni czas na rozmowę.
Czego nie powinniśmy robić składając kondolencje?
Nierzadko zdarza się, że ludzie, którzy przeżyli stratę, mówią, że nie mniej bolesne od niej może być niestosowne zachowanie w wyrażaniu współczucia osób z ich otoczenia. Może to pozostawić głębokie rany i żal. Wzbudzić poczucie odrzucenia, niezrozumienia, odseparowania od otoczenia
Zanim złożycie kondolencje za pośrednictwem sms lub e-maila, należy pomyśleć o tym, że nie każdy odbierze taki sposób jako wystarczająco wyrażający szacunek wobec osoby zmarłej. Nie wszyscy jednakowo akceptują ten sposób komunikacji.
Podczas wyrażania współczucia należy unikać przypominania o ciężkiej chorobie, na jaką cierpiał zmarły, a także cierpieniach i bólu, których doświadczył. Rodzina już wystarczająco cierpi, takie przypomnienie może pogłębić jej ranę.
Czekając na swoją kolej, by wyrazić współczucie należy unikać pośpiechu, przepychania się, przesadnej spontaniczności, gwałtownych gestów, przesadnego, patetycznego sposobu mówienia. Jeśli chcemy złożyć nasze kondolencje, nigdy nie mówmy: „to takie wielkie nieszczęście, jak ty teraz będziesz żyć z dziećmi?”, „on był już stary, przeżył swoje, już na niego był czas”, „teraz nareszcie zaczniesz żyć swoim życiem ”, „co teraz będzie? Jak przeżyjesz bez niego? ”, „to straszne, straciłeś połowę swojego życia”, „to jest okrutne, w nim było całe twoje życie”, „ wszystko będzie dobrze”, „masz przed sobą całe życie ”, „jeszcze jesteś młody, będziesz miał dzieci ”, „masz jeszcze jedną córkę ”.
Zawsze warto pomyśleć o tym, co byśmy poczuli, gdyby ktoś podszedł do nas w podobny sposób. Czy takie „współczucie” może wzmocnić, czy jest właściwe?
Nieprzemyślane słowa bolą. Czasami zwiększają niepokój, wzmagają lęki. Stwarzają dodatkowy problem.
Jeżeli zmarły miał jakieś cechy, które się wam podobały, zastanówcie się, czy chwila wyrażania współczucia jest odpowiednim momentem, aby o tym pamiętać i czy to właśnie ta cecha umarłego jest najważniejsza dla osób pogrążonych w żałobie.
Mądrości ludowe takie jak: „wszystko będzie dobrze”, „czas leczy rany”, „kiedyś wyschną wszystkie łzy”, „weź się w garść”, „przestań płakać, nie wskrzesisz go łzami”, „jesteś jeszcze w takim wieku, że spotkasz innego dobrego człowieka ”, „ urodzisz więcej dzieci ”, „nie płacz, on by tego nie chciał”. Osoba, która wypowiada takie słowa, chce pomóc, ale żałobnikowi takie słowa niekoniecznie dodają mu siły i otuchy. Na początku żałoby trudno jest mu wyobrazić sobie, że życie jest możliwe bez zmarłego.
Składając kondolencje nie wyolbrzymiajcie swojego bólu, żalu, nie demonstrujcie przesadnie jak okropnie się teraz czujecie. W tej sytuacji przeżycia bliskich zmarłego powinny pozostać na pierwszym planie. Uszanujmy to.
Czasami zdarza się, że rodzina zmarłego deklaruje, że nie chce otrzymać żadnych kondolencji. W takich przypadkach należy szanować wolę rodziny.
Główne zasady wyrażania współczucia to: prostota, zwięzłość, wsparcie. Używajcie jak najprostszych słów, mówcie krótko, podkreślajcie, że jesteście gotowi wesprzeć, pomóc. Nie udzielajcie rad.
Możecie po prostu powiedzieć: „Proszę przyjąć moje szczere kondolencje”. „Jej śmierć jest dla mnie ciosem. Straciłeś ukochaną żonę, a ja bliskiego przyjaciela. ”„ Nie jest łatwo znaleźć słowa pocieszenia, które pomogą ci przetrwać cios, który spadł na twoją rodzinę. Możemy tylko życzyć ci siły, byś mógł to przetrwać. Chcemy zapewnić, że zawsze jesteśmy przy tobie i jesteśmy gotowi ci pomóc.” „Przyjmij wyrazy naszego szczerego żalu i współczucia z powodu śmierci twojej matki ”. „Opłakujemy go razem z tobą. Wierzymy, że Bóg zatroszczy się o twoją matkę i że jej dusza będzie spokojna. ”„ Podzielam twój ból i wierzę, że Bóg nie opuści nas w tej trudnej chwili ”.
Wyrażanie współczucia, przede wszystkim, opiera się na empatii i nie robieniu niczego, czego nie chcielibyśmy doświadczyć sami przeżywając żałobę. Często po prostu wystarczy być w pobliżu. Nikt nie chciałby przeżywać żałoby w samotności. W radości i nieszczęściu potrzebujemy innych ludzi. Bądźmy obok tych, którym teraz jest ciężko.
Jak możemy nie stracić nadziei?
Po wysłuchaniu diagnozy choroby onkologicznej człowiek doświadcza całego szeregu trudnych uczuć: szoku, strachu, rozpaczy, niepewności, niepokoju, bezradności, bezsilności, żalu, smutku …
Tym, co pomaga przetrwać, zdecydować się na trudne, długotrwałe i bolesne leczenie, tym, co pomaga wyzdrowieć jest nadzieja. Nadzieja, że leczenie zakończy się sukcesem, że lekarze wiedzą, co robią, że na tę chorobę są skuteczne leki, że wystarczy sił, aby przejść ciężką, bolesną kurację, że zdrowie wróci do normy, będzie możliwy powrót do dawnego życia.
Nadzieja ułatwia znoszenie cierpień spowodowanych chorobą. Nadzieja to delikatny, kruchy, zmienny się stan ducha. Może się zmieniać w zależności od samopoczucia, sytuacji, przemyśleń, wiedzy, zachowania innych. Nie mamy jednej nadziei na zawsze. Codziennie musimy weryfikować naszą nadzieję: czy jest ona nadal tak silna i wspierająca, jak wczoraj. A co, jeśli leczenie nie przyniosło takiego skutku, jak początkowo oczekiwano? Co z nadzieją powrotu do dawnego życia?
Co pojawia się zamiast niespełnionej, zawiedzionej nadziei? Załamanie i rozpacz? A może coś innego? Może jest szansa na nową, inną nadzieję? Nadzieja jest czasami jedyną rzeczą, na którą możemy wpłynąć.
Prowadząc normalne życie, rzadko o tym myślimy, ale w konfrontacji z marginalnymi doświadczeniami szukamy nadziei, dążymy do niej, walczymy o nią, próbujemy ją odkryć na nowo. Nadzieja może nas pobudzić do walki z chorobą. Jej brak może nas przygnębić i pozbawić siły i chęci zrobienia czegokolwiek.
Sposób, w jaki patrzymy na nadzieję, wynika z naszego doświadczenia życiowego. Ile razy spełniły się nasze nadzieje? Jak często byliśmy rozczarowani? Czy udało nam się odnaleźć w sobie nadzieję w trudnych chwilach życia? Czy w pobliżu byli ludzie, którzy pomogli odkryć nadzieję? Ludzie którzy ją podtrzymywali? Czy znaleźliśmy oparcie w wierze? W swojej wspólnocie?
Leczenie choroby onkologicznej to zwykle długa droga od szoku, beznadziei i bezradności do nadziei i determinacji, by zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby wyzdrowieć. Czasami jest to podróż od malejącej nadziei do rozpaczy. Od nadziei na wyzdrowienie, na życie, na powrót do normalnego funkcjonowania, do zagubienia i utraty nadziei.
Myśląc o swojej nadziei warto zadać sobie pytania: Jaką rolę odegrała nadzieja w naszym życiu? Jak często o niej myśleliśmy? Czy próbowaliśmy ją nazwać? Sprecyzować na czym ona polega? Podzielić się nią z innymi? Czy kiedykolwiek myśleliśmy o tym, na czym opierają się nasze nadzieje? Z czego się one składają? Na ile realne one są? Jak mogą się one przydać w obecnej sytuacji?
Czasami zdarza się, że w jakiejś sytuacji nasze dawne nadzieje przestają mieć znaczenie, oddalają się od rzeczywistości. Nierealne nadzieje stają się frustrującymi fantazjami. Wyczerpującymi emocjonalnie i fizycznie. W takim przypadku należy przyjrzeć się, na ile są one osiągalne, realistyczne w obecnej sytuacji. Na ile mają się szanse spełnić.
Zapisanie swoich nadziei na kartce pomaga je lepiej zrozumieć. W ten sposób możemy je lepiej poznać. Czasami, jeśli to konieczne, skorygować w zależności od sytuacji, w której jesteśmy. Zmieniając nasze nadzieje, możemy skonfrontować je z rzeczywistością, z naszymi aktualnymi możliwościami.
Czy nadzieja na wizytę w Rzymie jest w tej chwili prawdziwa? Czy taka podróż jest możliwa w najbliższej przyszłości ze względu na ograniczenia pandemiczne? Czy nadzieja na samodzielną pielgrzymkę po tym jak po czwartej chemii poważnie pogorszyło się nam samopoczucie jest realna? Może te nadzieje powinny zostać zastąpione innymi, bardziej realistycznymi? Może możemy wybrać takie nadzieje, które mamy szansę w tej chwili spełnić? Zwykle doceniamy tylko duże nadzieje, nie zauważamy, bagatelizujemy znaczenie spełnienia małych nadziei.
Wielką nadzieję możemy rozpoznać po tym, jak się o niej mówi. „Nie może być inaczej niż dobrze.” „Na pewno zostanę uzdrowiony i wszystko będzie jak dawniej.” „Będę nadal wspinał się po górach.” „Całe moje życie jest w nadziei”. „Czeka mnie tylko sukces”.
Kiedy nadzieja jest zbyt mała, brzmi inaczej: „Nie może być inaczej.” „Nie mam szansy na powodzenie” „To jest beznadziejnie nieuleczalne” „To już koniec”.
Jak możemy wzbudzić prawdziwą nadzieję? Taką, która przynosi nam pocieszenie i pomaga doświadczyć sukcesu spełnionej nadziei?
Nadzieję daje i podtrzymuje religia, pozytywne nastawienie do świata, poczucie własnej wartości, pozytywna ocena dotychczasowych osiągnięć, skuteczna sieć wsparcia społecznego, poczucie humoru, realistyczne cele. Gdy nadzieja zaczyna słabnąć, mogą ją wesprzeć religia, rytuały, wspólnota religijna i osoby duchowne. W utrzymaniu nadziei pomaga utrzymywanie kontaktu z innymi ludźmi. Zwrócenie się do specjalisty zdrowia psychicznego.
Kiedy spotykamy osobę, która straciła nadzieję, nie obwiniajmy jej o utratę nadziei. Raczej posłuchajmy, dowiedzmy się, co się stało, gdzie, dlaczego zniknęła jej nadzieja. Zachęcajmy, wspierajmy, pogłębiajmy jej nadzieję. Posłuchajmy historii takiej osoby i odkryjmy w niej ślady nadziei. Słuchając, podkreślmy osiągnięcia, umiejętności, zainteresowania, dobre doświadczenie opowiadającego. Znajdźmy te chwile, kiedy nadzieja pomogła mu w życiu. Co pomogło jej wytrwać? Co ją wzmocniło? Utrzymało? Jak te pozytywne doświadczenia z przeszłości można zastosować w obecnej sytuacji?
Może uda nam się podzielić drogę do spełnienia wielkiej nadziei na mniejsze odcinki? Odkryć nadzieję w codziennych czynnościach? W małych osiągnięciach?
Nadzieję można wspierać poprzez pozytywne zachęcanie. Personel medyczny, lekarze mogą ją wspierać szczerym współczuciem, pomocą w życiu codziennym, codziennymi wspierającymi działaniami.
Co mogę zrobić dla siebie sam? Jak mogę przyczynić się do budowania mojej nadziei? Jakie mam małe, codzienne nadzieje? Jak mogę je zrealizować? Czy potrzebuję pomocy innych? Czy mogę to zrobić sam? – Odpowiadanie sobie na te pytania pomaga urzeczywistnić nadzieję, przybliżyć jej spełnienie.
Nadzieja, duża czy mała, pomaga nam przetrwać, znosić nawet najtrudniejsze warunki, przeżyć cierpienie.
„Mam nadzieję, że nie stracę nadziei do końca życia” – powiedziała jedna z naszych pacjentek. Jej nadzieja się spełniła, bo ona wiedziała, jak to zrobić, a my staraliśmy się jej w tym pomóc.
Co osoba, która wie, że ma nieuleczalną chorobę, chciałaby powiedzieć swoim bliskim?
Często się czyta i słyszy o tym, jak ważne jest, aby w obliczu śmiertelnej choroby móc powiedzieć swoim bliskim, czego byś chciał.
Powszechnie wiadomo, że możliwość podzielenia się swoimi przemyśleniami, wypowiedzenia ostatnich życzeń, pożegnania się, powiedzenia o swoich uczuciach jest bardzo ważna dla każdego. Ale jak często jest to naprawdę możliwe? Jak często nieuleczalnie chory człowiek jest pytany: „Co chciałbyś powiedzieć swoim bliskim? – Co chciałbyś, żeby wiedzieli?”
Doświadczenie pokazuje, że często śmiertelnie chorzy chcieliby powiedzieć swoim bliskim, że ich kochają, prosić o przebaczenie za wyrządzone krzywdy, powiedzieć, że wybaczają wyrządzone im krzywdy. Jednak rzadko mają taką możliwość. Ich sygnały, że chcą o tym porozmawiać są zbywane zdawkowymi stwierdzeniami w rodzaju:, „Co ty wygadujesz? Jeszcze kawał życia przed tobą. Wszystko będzie dobrze.” Uważa się, że na takie rozmowy będzie jeszcze czas.
Krewni często przerywają próby chorego pomówienia o ważnych dla niego rzeczach, boją się go słuchać. Czasami wydaje im się, że mówienie o uczuciach jest tak samo przerażające jak mówienie o śmierci.
Pacjenci chcieliby, aby bliscy i przyjaciele pamiętali ich nie wyczerpanych chorobą, osłabionych bólem, sfrustrowanych długim i nieskutecznym leczeniem, ale takimi, jakimi byli przed chorobą. Nie pamiętaliby nieszczęść, jakich doświadczyli, ale jak skutecznie radzili sobie z przeciwnościami losu. Krewni mogą pomóc im to doświadczyć, rozpoczynając rozmowy o ich osiągnięciach, dobrych uczynkach, których dokonali.
Czasami osoby, które słyszą, że ich choroba jest nieuleczalna, chciałyby rozmawiać o tym, że nie boją się śmierci jako takiej, ale przerażają ich cierpienia związane z umieraniem. Rozmowa o tym pomaga im poczuć się trochę spokojniej. Otrzymać niezbędną informację, wyjaśnić niepokojące kwestie.
Często chorzy chcieliby, aby członkowie rodziny i przyjaciele, którzy są dla nich ważni, pogodzili się, rozwiązali zastarzałe konflikty, jeśli jest to możliwe, a nie pielęgnowali dawnych krzywd. Jednak chorzy często nie mają siły, by odgrywać rolę mediatora. Dobrze jest, gdy bliscy sami przejmują inicjatywę i starają się ugasić dawne konflikty, pretensje i poinformować o tym chorego. Pomoże to złagodzić niektóre z jego zmartwień.
Czasami umierający chcieliby, aby ich bliscy skorzystali z terapii psychologicznej, aby udali się do duchownego, żeby potrafili sobie pomóc przetrwać ten trudny okres. Pozostawili miejsce w swoim życiu na ciepłe wspomnienia o zmarłej bliskiej osobie, ale nie utknęli w żałobie.
Osoby umierające mogą poczuć się spokojniej jeżeli będą miały możliwość wyrażenia życzeń dotyczących sposobu i miejsca pochówku. Możliwość złożenia własnych dyspozycji związanych z obrzędem pogrzebu. Są ludzie, którzy chcieliby, aby ich pogrzeb odbył się zgodnie z ich scenariuszem. Chcieliby wybrać muzykę, kwiaty, przemówienia, ubranie, miejsce ostatniego pożegnania.
Nie należy unikać takich rozmów. W ten sposób ludzie próbują oswoić śmierć. Odzyskać trochę kontroli.
Jak śmiertelnie chory chciałby, aby inni go traktowali, kiedy już nie będzie miał wystarczająco siły, by wyrazić swoje życzenie?
Chciałby, aby odwiedzali go ważni bliscy, nawet jeżeli on nie reaguje na ich wizyty. Żeby z nim rozmawiali, dotykali go, trzymali za rękę. Chce mieć kogoś w pobliżu, gdy oznaki zbliżającej się śmierci staną się zauważalne.
Chciałby, aby członkowie wspólnoty religijnej byli świadomi jego trudnej sytuacji i, jeśli to możliwe, modlili się razem z nim lub za niego. Wspierali go duchowo.
Chciałaby, aby łagodzono objawy choroby, dbano o jego właściwą higienę i komfort fizyczny. Aby nie musiał cierpieć wstydu i niedogodności związanych z brakiem kontroli procesów fizjologicznych.
Chciałbym mieć zdjęcia bliskich i ważnych osób obok swojego łóżka. Drobiazgi przypominające dobre chwile. Ważne dla niego przedmioty.
Chciałby mieć możliwość pozostawania w kontakcie z bliskimi, których w danej chwili nie ma obok.
Jeśli jest to możliwe, chciałby umrzeć w domu. Jeżeli nie ma takiej możliwości, chciałby, żeby było to przytulne miejsce, w którym mogliby odwiedzać go bliscy. Aby mógł ich zobaczyć nie tylko na ekranie telefonu, ale także na żywo, nawet jeżeli przez bardzo krótki czas. Usłyszeć ich głos. Poczuć dotyk. Wspomnienie tych chwil dodaje mu siły, łagodzi ból, zmniejsza poczucie osamotnienia szczególnie dotkliwe w czasie pandemii.
Ludzie towarzyszący ciężko chorej osobie często unikają rozmów na „trudne tematy”. Nie dają jej miejsca na opowiedzenie o swoich uczuciach, potrzebach, pragnieniach. Często boją się tym sprawić ból bliskiej osobie. Czasem sami pragną uniknąć bólu.
Strach opóźnia poważne rozmowy, a czasem je uniemożliwia. Taki strach nie może opóźnić śmierci, ale może pozbawić nas ważnych rzeczy za życia.