Byłam jedną z tych, którzy od jesieni każdego tygodnia razem z więźniami uczestniczyli w zajęciach tworzenia dywaników. Również jedną z tych, która niepokoiła się czy znajdą się osoby, które zechcą bezinteresownie pracować, jak nam się uda, czy nie odejdą zawiedzeni więźniowie, czy owoce naszej pracy będą komuś ciekawe? Co najważniejsze czy nie będą odrażające rzeczy stworzone przez więźniów, jak i sami skazani dla większości społeczeństwa są odrazą, które w żaden sposób nie przyjmuje tego, że i ta nieprawa część społeczeństwa może się zmienić na dobre.
Dzisiaj mogę tylko ubolewać, że pracowici „źli” nie mogli przeżyć tak pięknej lekcji ludzkiej dobroci, gdy dyrektor hospicjum siostra Michaela, wolontariuszki i personel medyczny przyjęli przywiezione dywaniki i delikatnie, pytając pacjentów o zadnie, rozdzielali do sal chorych. Nie poczują skazani też tej pięknej reakcji chorych, których choroba przykuła do łóżka, serdecznego podziękowania za ludzką troskę o nich, która może być też wyrażona przez zwykłe dywaniki. To ich serca mówiły ustami, a mi zostanie obranie pięknych słów i przy pierwszej możliwej okazji wolontariatu po drugiej stronie krat, spróbować przekazać ta piękną reakcję ludzkiego dobra, która myślę, jest o wiele skuteczniejsza niż setki środków wychowania, stosując kary.
Julija