Tego, przez co przechodziliśmy, nie życzyłabym nawet wrogowi – wilnianka Elżbieta o ciężkich ciosach losu w opiece nad teściową
– Teściowa Zinaida zawsze była elegancką kobietą, dbała o najdrobniejszy szczegół swego wyglądu – swą opowieść rozpoczyna wilnianka Elżbieta. – Kiedy się poznałyśmy, była już na emeryturze, więc spędzałyśmy ze sobą dużo czasu. Teściowa bardzo mi pomagała, a przy filiżance herbaty lubiła opowiadać o swoim życiu, młodości. Często wspominała te czasy.
Teściowie Elżbiety początkowo mieszkali osobno. Po przeprowadzce jednak do nowo wybudowanego domu za miastem Elżbieta z małżonkiem postanowili zabrać ich ze sobą, udostępniając im parter. Sami z dziećmi zamieszkali na piętrze nowego domu.
– Uważaliśmy, że to dobre rozwiązanie. Cieszyliśmy się, że mamy rodziców „pod ręką”, że możemy wspólnie spędzać wolny czas. Poza tym dziadkowie chętnie się opiekowali wnukami. Wspieraliśmy się i pomagaliśmy sobie nawzajem – z uśmiechem na twarzy wspomina Elżbieta.
Niepokojące dolegliwości
– Teściowa nigdy nie narzekała na stan zdrowia, dlatego też nie traktowała poważnie nasilającego się bólu w prawym boku – o pierwszych niepokojących dolegliwościach teściowej opowiada Elżbieta. – Na wszystko miała wytłumaczenie: och, to pewnie kamienie żółciowe. I koniec rozmowy.
Syn Zinaidy wraz z synową namawiali ją na badania, ale kobieta szła w zaparte, że to nic poważnego. Badania odkładała na później. Sytuacja się zmieniła, gdy pewnego dnia kobietę dopadły wręcz paraliżujące bóle. Kobietę przewieziono do Szpitala Uniwersyteckiego w Leszczyniakach na SOR. W szpitalu w trybie pilnym wykonano niezbędne badania. Diagnoza nie pozostawiała złudzeń – guz w prawej nerce.
– Choroba była już dość zaawansowana, więc teściową przewieziono do Wileńskiego Szpitalu Uniwersyteckiego Kliniki Santaros, gdzie podjęto decyzję o pilnej operacji usunięcia guza – wspomina Elżbieta.
Zabieg był bardzo skomplikowany, ale przebiegł pomyślnie. Zinaida szybko odzyskała siły, czuła się dobrze. Wszystko wskazywało na to, że choroba ustępuje. Rodzina miała wielką nadzieję, że tak jest. Jednak minęło pół roku i okazało się, że kobieta potrzebuje powtórnego zabiegu. Druga operacja wydała się większym wyzwaniem. Podczas zabiegu przebito dwunastnicę.
– Niestety po drugiej operacji stan zdrowia teściowej zaczął się pogarszać – mówi dalej Elżbieta. – Choroba postępowała, a badania wykazywały przerzuty nowotworowe w płucach.
Rodzina wspierała ukochaną babcię ze wszystkich sił, walczyła i nigdy nie straciła nadziei.
Wkrótce jednak na kobietę i rodzinę spadło nowe nieszczęście – w jej piersi wykryto guza. Zinaida przeszła kolejną operacją. Po zabiegu ze względu na stan zdrowia kobiety zamiast chemioterapii zastosowano immunoterapię.
– W tym czasie teściowa zaczęła się skarżyć na bóle kręgosłupa w okolicach talii – kontynuuje Elżbieta. – Poddaliśmy się kolejnym badaniom, aby znaleźć przyczyny bólu.
Jak się okazało, ból spowodowany był guzem, który rozprzestrzenił się na kręgi, uciskając je i niszcząc, a tym samym powodując ból i uniemożliwiając kobiecie poruszanie się. Zinaida przeszła biopsję kręgosłupa, po której przepisano jej radioterapię kręgosłupa w celu złagodzenia bólu.
– Zabiegi te pozostawiły głęboką, niegojącą się bliznę. Leczyliśmy ją prawie przez rok – wspomina Elżbieta.
Choroba, ciężka kuracja farmakologiczna i operacje osłabiły Zinaidę, przyczyniając się do rozwinięcia u kobiety obustronnego zapalenia płuc. Była tak wyczerpana, że nie miała nawet siły usiąść w wózku.
Hospicjum bł. ks. Michała Sopoćki
Choroba postępowała, kobieta słabła na oczach. Rozkładając bezradnie ręce lekarze skierowali Zinaidę na leczenie paliatywne.
– Lekarz dał nam listę placówek medycznych, które zapewniają taką opiekę – opowiada Elżbieta. – Wśród nich było Hospicjum bł. ks. Michała Sopoćki.
Podczas rozmowy lekarz zapewniał kobietę, że hospicjum zatrudnia kompetentnych specjalistów, którzy posiadają bogatą wiedzę i doświadczenie w opiece nad pacjentami z poważnymi chorobami nowotworowymi.
– Zadzwoniłam do hospicjum, opowiedziałam wszystko i poprosiłam o pomoc – pierwszą rozmowę z hospicjum wspomina Elżbieta. – Zespół hospicjum natychmiast przybył do nas, do domu, i dokładnie zbadał teściową.
Zadecydowano, że Zinaida pozostanie na razie w domu pod opieką najbliższych, a zespól hospicyjny będzie przyjeżdżał w razie potrzeby. Jak przyznaje Elżbieta, cała rodzina z bólem w sercu patrzyła na cierpienia ukochanej babci. Pomimo wielu pokładanych starań i wysiłków stan kobiety się pogarszał. Nie mogła wstawać ani samodzielnie przewrócić się w łóżku. Ból w kręgosłupie się nasilał, lekarze z hospicjum stawiali się coraz częściej.
– Opiekę nad teściową sprawowaliśmy głównie z jej małżonkiem, ponieważ mój mąż był w pracy – mówi Elżbieta. – Tego, przez co przechodziliśmy, nie życzyłabym nawet wrogowi.
Ataki bólu występowały coraz częściej. Kobieta wymagała leków i opieki nie tylko w ciągu dnia, ale i w nocy. Rodzina w poczuciu bezradności wzywała zespół hospicyjny coraz częściej.
– Teściowa często mnie pytała, kiedy przyjedzie hospicjum. „Bardzo cierpię” – powtarzała – ze łzami w oczach wspomina Elżbieta. – I dzwoniłam do hospicjum, jak po zbawienie.
Medycy z Hospicjum im. bł. ks. Michała Sopoćki przyjeżdżali tak szybko, jak tylko byli w stanie. Udzielali Zinaidzie pomocy, podawali leki, zakładali kroplówkę, uśmierzali cierpienie. Ból ustępował, kobieta czasami zasypiała i mogła odpocząć. Po chwili jednak wszystko się powtarzało. W końce zespół hospicyjny odwiedzał Zinaidę codziennie.
– Za każdym razem czekaliśmy na lekarzy z hospicjum z niecierpliwością – zwierza się Elżbieta. – Pomagali nie tylko medycznie. Wspierali dobrym słowem, dodawali otuchy.
Stan zdrowia Zinaidy jednak się pogarszał. Nadszedł dzień, kiedy rodzina nie była już w stanie sprostać chorobie, bólom i cierpieniom kobiety. Bliscy zdali sobie sprawę, że nie są już w stanie samodzielnie sprawować opieki na tak ciężko chorą babcią. W domu nie mieli odpowiednich warunków, narzędzi, wiedzy.
W rękach hospicjum
– Los zechciał, że akurat w tym czasie w hospicjum pojawiło się wolne miejsce – opowiada Elżbieta. – Po konsultacjach z lekarzami z hospicjum postanowiliśmy skorzystać z tej możliwości i powierzyć teściową w ręce specjalistów w hospicjum, stacjonarnie.
Jak mówi kobieta, na Litwie opiekowanie się osobami ciężko chorymi w warunkach domowych jest czymś powszechnym. Natomiast powierzenie ich placówkom medycznym, w tym hospicjum, często odbierane jest jako coś niewłaściwego.
– Mąż początkowo był przeciwny powierzeniu matki hospicjum. Choć zdawał sobie sprawę z tego, że dalsza opieka nad nią w warunkach domowych jest po prostu niemożliwa, nie chciał jej „oddać” do hospicjum. Ale to było nieuniknione. Nie mieliśmy odpowiednich środków ani wiedzy, by móc zapanować nad jej bólem – tłumaczy Elżbieta.
Drugi dom
– W hospicjum odwiedzaliśmy teściową codziennie – wspomina Elżbieta. – Staraliśmy się przychodzić w porze obiadowej, by móc ją nakarmić i odciążyć pielęgniarki.
Jak wspomina kobieta, cała rodzina Zinaidy była pod ogromnym wrażeniem wyrozumiałości i troskliwości personelu hospicjum, ale również atmosfery, jaka w tym miejscu panuje, dbania o wszystkie potrzeby podopiecznych.
– W hospicjum podawano wyśmienite posiłki. Pachnące, przetarte, lekkostrawne – uśmiecha się Elżbieta. – Dzięki całodobowej opiece medycznej teściowej nie doskwierał ból. Czuła ulgę. Widzieliśmy, że nie cierpi.
Kobieta przyznaje, że wcześniej nie wiedziała zbyt wiele o istnieniu hospicjum ani o opiece, o pomocy, jaką oferuje ciężko chorym osobom i ich rodzinom. Różnorodność i jakość usług hospicjum była dla rodziny Elżbiety wielkim odkryciem, i zaskoczeniem.
– Słyszałam, że istnieje oddział stacjonarny hospicjum, ale o hospicjum domowym, które pomaga i wspiera opieką nad ciężko chorymi osobami w ich domach, nie wiedziałam. A przecież taka pomoc we wczesnym etapie choroby jest prawdziwym zbawieniem – nie kryje wzruszenia Elżbieta.
Kobieta pamięta, jak bardzo z małżonkiem byli zaskoczeni i wdzięczni, gdy po rozmowie telefonicznej zespół hospicjum niezwłocznie przybył z pomocą. Specjaliści z hospicjum doradzili, jak się opiekować chorą teściową, jak podawać leki, kroplówki. Mobilny szpital domowy – to określenie niejednokrotnie nasuwa się na usta kobiety. Podobne wrażenie na Elżbiecie wywarł również oddział stacjonarny hospicjum.
– Kiedy przyjechałam do hospicjum, byłam zdumiona przytulną atmosferą tego miejsca – z podziwem w głosie opowiada Elżbieta. – Czysto, miło, przyjemny zapach. Zupełnie jak w domu. Wtedy zrozumiałam właśnie, że teściowa jest w dobrych rękach. Najlepszych.
Dziś rodzina Elżbiety ze łzami szczęścia w oczach i wdzięcznością wspomina ostatnie dni życia kochanej babci, matki, teściowej Zinaidy. Spędziła je w pięknym miejscu, w rękach fachowców, otoczona czułością, wrażliwością i miłością.
– Kiedy odwiedziliśmy i widzieliśmy ją po raz ostatni, wyglądała na niezwykle pogodną. Była zadbana, spokojna, nie odczuwała bólu. Z całego serca jesteśmy wdzięczni zespołowi hospicyjnemu za wsparcie i pomoc w najtrudniejszych chwilach naszego życia – nie kryje wzruszenia Elżbieta. – Dzięki hospicjum domowemu mieliśmy mamę u boku tak długo, jak to było możliwe, w domu. A dzięki stacjonarnemu oddziałowi hospicjum wiemy, że odeszła w pokoju, bez bólu i cierpienia.
Pomoc hospicjum w najtrudniejszych chwilach życia
Poważna choroba może dotknąć każdego z nas, w każdej chwili, druzgocąco uderzyć w nasze życie, plany i marzenia.
Ponad 260 fachowców i wolontariuszy z Hospicjum bł. ks. Michała Sopoćki w Wilnie w każdej chwili towarzyszy tym, którzy walczą z nieuleczalną chorobą, doświadczają ogromnego bólu, lęku i niewiadomej.
Pomoc i opieka hospicyjna dla dorosłych i dzieci, w domu i na oddziale stacjonarnym, jest bezpłatna i dostępna 24 godziny na dobę.
Pomóż ciężko chorym! Przekaż 1,2% podatku na rzecz Hospicjum bł. ks. Michała Sopoćki w Wilnie!
Zrób to teraz!
Kto wie, może kiedyś też będziesz potrzebował pomocy?
Więcej informacji: https://bit.ly/VilniausHospisas