Kochani –
jest to dla nas szczególny czas zastanawiania się, zadawania pytań co jest w życiu najważniejsze… Pełnej odpowiedzi nie znajdziemy w źródłach historyczno –naukowo – kulturowych… Pełnię prawdy na nasze pytania znajdziemy w Dekalogu i w odpowiedzi naszego życia na Jego wyzwania.
Prawdziwą opoką życia w pełni jest nasza wierność Dekalogowi!
Wczytajcie się w to… w swoje serce, w rozum, w swoje było… w swoje jest…i w swoje będzie!!!
Niech będzie życie!
Z modlitwą
s. Michaela Rak
W Uroczystość Św. Józefa rozpoczęliśmy przeżywanie, ogłoszonego przez Papieża Franciszka Roku Rodziny. W dniu 21 marca wzięliśmy udział we Mszy Świętej w Katedrze Wileńskiej, celebrowanej przez arcybiskupa Gintarasa Gruszasa. W homilii metropolita podkreślił znaczenie rodziny oraz zachęcał by przeżywając ten rok małżonkowie modlili się razem z dziećmi, umacniali więź z Panem Bogiem i ze sobą nawzajem.
W dniu 24 marca biskupi Litwy zachęcają by mężczyźni podjęli się postu w intencji świętości rodzin.
Nagranie z Mszy Świętej, inaugurującej Rok Rodziny.
„Wybieraj życie…”!
W dzisiejszym globalnym świecie, w którym – wydawałoby się- człowiek sięga tak wysoko (jeżeli chodzi o rozwój nauki i wszelkich osiągnięć zwanych potocznie wysokimi technologiami – Big Tech), obserwujemy jednocześnie gwałtowny upadek moralny tegoż człowieka.
Żyjemy dziś w świecie, w którym doszło wręcz do podmiany samej definicji wartości. Białe zostało nazwane czarnym, a czarne ochrzczono białym. Dla przykładu, zabicie dziecka nienarodzonego, żywej niewinnej istoty w łonie matki, nazywa się „zdrowiem kobiety”. Zdrowiem reprodukcyjnym. Natomiast same „usuwanie płodu” (czyli pozbawianie jego życia) w świetle nowych „wartości” ma być „niezbywalnym prawem człowieka” ciężarnej. O niezbywalnym prawie dziecka do życia piewcy nowoczesności nie są skłonni do rozmów. Z braku argumentów temat wolą zakrzykiwać, często wulgarnie i agresywnie.
Uśmiercanie osób starszych, nierzadko schorowanych albo niepełnosprawnych, wyznawcy nowoczesnej nowoczesności też zdefiniowali po swojemu. Eutanazję nazwali „dobrą śmiercią”, tak by było humanitarnie, a nawet by wyszło, że pomaganie przy uśmiercaniu to czyn szlachetny i dobroczynny dla zabijanych. W ten sposób „dobrą śmierć”, zaczęto interpretować jako tą, która jest „w najlepszym interesie osoby zabijanej”.
Takim dokładnie słowami tłumaczył jeden z brytyjskich szpitali uśmiercenie poprzez zagłodzenie Polaka o imieniu Sławomir, który miał nieszczęście trafić tam na leczenie po udarze. Na oczach całego świata umierał w torturach płacząc bezsilnie, bo stan ograniczonej świadomości nie pozwalał mu werbalnie zaprotestować wobec narzuconego mu „jego najlepszego interesu”. W Belgii, która pioniersko zalegalizowała eutanazję, w pierwszym roku funkcjonowania wilczego prawa silniejszych „skorzystały” z niego jedynie 24 osoby. W roku 2019 natomiast eutanazję za swój „najlepszy interes” uznało już grubo ponad 2 tysiące Belgów i Belgijek.
Raz uchwalona kultura śmierci nie zna bowiem litości, zbiera coraz obfitsze żniwa wśród obarczonych presją niezawadzania rodzinie i młodym „bezużytecznych” osób chorych i w starszym wieku.
Po aborcji i eutanazji na najsłabszych, trzecim obiektem ataku we współczesnej modernistycznej rzeczywistości jest rodzina, czyli filar naszej cywilizacji. Rodzina była od zawsze podstawową komórką społeczną w każdej społeczności, bo gwarantowała jej reprodukcję i bezpieczne funkcjonowanie. Podmiana pojęć na inaczej dziś „cywilizowanym” zachodzie dotknęła jednak i ją. Definicja rodziny została tam często tak już zniekształcona, że dla wielu sprawia wręcz problem, by w sposób historycznie poprawny określić jej powołanie i misję do spełnienia. Organizacje międzynarodowe, opanowane dziś przez propagatorów modernizmu i nowoczesności, „która w rzeczywistości jest starocią zdefiniowaną jako odkurzony marksizm z przydomkiem „neo”, pod płaszczykiem walki z wszelką dyskryminacją oraz przemocą w rodzinie w rzeczy samej walczą z samą rodziną – w jej tradycyjnym i fundamentalnym znaczeniu. Odsłoniła to w sposób bezlitosny na Litwie dyskusja w sprawie ratyfikacji tzw. Konwencji Stambulskiej, która w założeniu ma zwalczać przemoc wobec kobiet w rodzinach ale zamiast tego zwalcza zupełnie co innego. Dokument obliguje bowiem rządy krajów, które go podpisały do „wykorzenienia tradycji” opartych na „stereotypowym modelu roli kobiet i mężczyzn”. Wiadomo, że dla zwolenników ideologii gender – którą przesiąknięta jest konwencja – największym stereotypem jest właśnie tradycyjna rodzina powstała dzięki małżeństwu mężczyzny i kobiety. Żeby to zwalczać, Konwencja domaga się promowania edukacji publicznej „o niestereotypowych rolach przypisanych płciom”. A więc, w oczywistym domyśle, chodzi o związki tej samej płci, które mają być afirmowane, by niejako zapobiec ewentualności dyskryminacji kobiet w związkach stereotypowych, jakie według zwolenników ideologii gender same z siebie są źródłem przemocy bo są tradycyjne. A jeżeli już o płci mowa, to według Konwencji jest ona interpretowana kulturowo-społecznie a nie biologicznie. Z czego wypływa też następny logiczny wniosek, że płci może być „mnóstwo – dużo”, a nie tylko dwie mężczyzna i kobieta co, jak już nam wiadomo z poprzednich pouczeń dokumentu, jest stereotypem. Profesor Andrzej Zoll, były prezes Trybunału Konstytucyjnego w Polsce, nazwał więc Konwencję Stambulską „zamachem na naszą cywilizację”. Tymczasem warto też zauważyć, że Konwencja Stambulska wskutek swego ideologicznego charakteru nie tylko że nie ułatwia walki z przemocą wobec kobiet w rodzinach ale paradoksalnie jeszcze ją utrudnia. A to dlatego, że zamienia prawdziwe źródła przemocy w rodzinach takie jak alkoholizm, narkomania, seksoholizm, bezrobocie – o czym dokument głucho milczy – na źródła genderowe czyli tradycyjny podział ról taki, jak stereotypowa rodzina czy religia. Po czym „widmowe źródła” przemocy z Konwencji, jak trafnie zauważa organizacja Ordo Iuris, są żywcem przemycane do dokumentów roboczych organizacji pozarządowych w postaci wytycznych do walki z przemocą wobec kobiet. W ten sposób walczy się nie z prawdziwymi problemami generującymi przemoc, tylko z samą instytucją rodziny. Uprawnione jest zatem nazywanie Konwencji Stambulskiej „bezprawnym prawem”. Jak świat światem, tak rodzina była traktowana przez ludzi jako sacrum nienaruszalne i chronione. Miłujący się małżonkowie – mężczyzna i kobieta pragnęli potomstwa – syna, córki – które uważali za błogosławieństwo Boga. Dziś wszystkie te najpiękniejsze ludzkie uczucia próbuje się wywrócić do góry nogami, wymyślając od nowa definicję małżeństwa, a dzieci często traktując jako problem czy nawet chorobę, co sugeruje już sam termin – „zdrowie reprodukcyjne”.
Osoby w starszym wieku, chore czy niepełnosprawne były traktowane w naszej cywilizacji jako seniorowie rodu – z szacunkiem i miłością. Dlatego, że we wcześniejszym i aktywnym czasie swego życia dbali oni o swoją rodzinę, troszczyli się o swych najbliższych. Wsłuchiwano się więc w mądrość życiową seniorów, poświęcając się – jak było trzeba dla nich w czasie ich choroby czy starości. Seniorzy traktowani jako najlepsze dobro rodziny, pozostawali w bliskości swej rodziny do końca swych dni, bo powszechnie uważano, że w ich najlepszym interesie jest dożycie swych lat w kręgu kochającej rodziny.
Święty Jan Paweł II dwa wyżej opisane, jakże różne od siebie modele życia społecznego, zdefiniował jako cywilizację życia albo cywilizację śmierci. W pierwszym przypadku każde życie od jego poczęcia do naturalnej śmierci jest uznawane za wartość najwyższą i bezwzględnie chronioną, w drugim przypadku jest aborcja na życzenie, eutanazja osób chorych i w podeszłym wieku, czyli uśmiercanie słabszych w imię komfortu życia młodych, zdrowych i silnych.
Każdy człowiek dziś powinien się zdecydować, którą drogę wybiera. Nasz Stwórca podpowiada nam w Dekalogu: „Wybieraj życie…”!
Tadeusz Andrzejewski
Wolontariusz Hospicjum im. bł. ks. Michała Sopoćki