To jest miejsce niezwykłe, kolebka narodzin kultu Bożego Miłosierdzia. Tutaj w latach międzywojennych mieszkał bł. ks. Michał Sopoćko, duchowy przewodnik siostry Faustyny Kowalskiej, a także malarz Eugeniusz Kazimirowski, który według wskazówek siostry Faustyny malował obraz Jezusa Miłosiernego. W pomieszczeniu, gdzie w 1934 roku przez sześć miesięcy powstawał obraz, znajduje się obecnie kaplica Domu Zakonnego Sióstr Jezusa Miłosiernego.
S. Michaela doskonale pamięta pierwsze spotkanie z księdzem z Bydgoszczy, do którego doszło z inicjatywy proboszcza parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Mejszagole. – Ksiądz Józef Aszkiełowicz zatelefonował, że przyjedzie z wyjątkowym kapłanem, dzięki któremu wiele szkół i parafii na Wileńszczyźnie uzyskało daleko idącą pomoc. Gdy obaj księża przyjechali, zobaczyłam kapłana z przeogromnym ciepłem w oczach, umiejącego słuchać i słyszeć, patrzeć i widzieć – wspomina s. Michaela. – Widziałam już podczas tego pierwszego spotkania, że jego serce jest tu na wileńskiej ziemi. Że zrobi wszystko, co w jego mocy, aby choć trochę ulżyć mieszkającym tu Polakom – relacjonuje obecna dyrektor Hospicjum im. bł. ks. Michała Sopoćki w Wilnie.
Od tego czasu ks. Jerzycki wielokrotnie ją odwiedzał. Obserwował kolejne etapy remontu i powoływania do istnienia wileńskiego hospicjum. Ile mógł wspierał materialnie hospicyjne dzieło. O śmierci bydgoskiego kapłana dowiedziała się s. Michaela w czasie pobytu w Polsce. Oczywiście, przyjechała na pogrzeb i poznała wtedy rodzinę ks. Jerzyckiego, m.in. Rafała Jerzego, jego bratanka.
– Zaskoczeniem i radością był dla mnie jego przyjazd w krótkim czasie po pogrzebie ks. Bogusława – zwierza się s. Michaela. – Pan Rafał obejrzał hospicjum, zapoznał się z jego ideą, dotknął niejako codzienności osób stojących u kresu swego życia i oczekujących wielorakiego wsparcia i poszanowania swojej godności. Wkrótce po jego wyjeździe dotarła do nas przeogromna przesyłka z artykułami koniecznymi do niesienia pomocy chorym. Wdzięczność nasza jest niewyrażalna.
– Już po krótkiej rozmowie z siostrą Michaelą wiedziałem, że jest to osoba całym sercem oddana swojej sprawie, a działania przez nią prowadzone zasługują na wsparcie. Jest to pierwsze na Litwie hospicjum, pomoc jest tam naprawdę niezbędna – mówi Rafał Jerzy, prezes Grupy Kapitałowej Immobile S.A. i Fundacji Rumak. Dzięki tej charytatywnej organizacji wileńskie hospicjum otrzymało artykuły higieniczno-sanitarne, które wypełniły całą ciężarówkę.
To na pewno była wielka pomoc. Hospicjum funkcjonuje dzięki darom serca. Działa nieodpłatnie. Stara się pomóc każdemu potrzebującemu, bez względu na narodowość i wyznanie. Miesięczne koszty utrzymania placówki wynoszą około 115 tys. litów (140 000 złotych). Refundacja z Litewskiej Kasy Chorych pokrywa tylko 35% kosztów. O resztę musi się co miesiąc siostra dyrektor wystarać. Najbardziej liczy na pomoc z Polski. Często tutaj przyjeżdża, by kwestować i pukać do różnych drzwi.
Bydgoskiego przedsiębiorcę martwi sytuacja Polaków na Litwie. Uważa, że należy im umożliwić powrót do ojczyzny. – To jest zbrodnia, że mają takie trudności – złości się Rafał Jerzy. – Będziemy fundować co roku dwa studenckie stypendia dla Polaków z Wilna – deklaruje prezes Fundacji Rumak.
Stypendia naukowe będą dla Polaków, którzy chcą studiować w Bydgoszczy. Poza wsparciem finansowym stypendyści otrzymają również możliwość płatnych praktyk w fabryce Makrum, specjalizującej się w produkcji konstrukcji stalowych dla przemysłu ciężkiego i wydobywczego.
– To tylko spełnianie niepisanego testamentu stryja – wyznaje Rafał Jerzy.